We włoskim Lonigo najlepszy był Nicki Pedersen, a obok niego na podium stanęli Greg Hancock i Wiesław Jaguś. Jarosław Hampel podobnie, jak Tomasz Gollob, zdołał dostać się do półfinału. Na tej fazie jego udział w inauguracyjnej imprezie się zakończył. - Jak oceniasz swój występ w Grand Prix Włoch? - Nie jestem do końca zadowolony z mojego rezultatu w Lonigo. Wiem, że stać mnie na więcej i mogę pojechać oczywiście jeszcze lepiej. Jednakże, biorąc pod uwagę to, iż ten tor nie należy do moich ulubionych, to było zupełnie przyzwoicie. Jeżeli przegrywałem, to nie były to porażki z kretesem. Starałem się jak mogłem, by uzyskać jak najlepszy wynik, ale nie udało mi się. - Często na włoskim torze atakowałeś po zewnętrznej, tymczasem widać było, że wiele skutecznych ataków przeprowadzanych było przy krawężniku. Tak czynił m.in. Wiesław Jaguś i okazało się, iż to klucz do sukcesu... - Być może należało jechać przy krawężniku, ale był taki moment w środkowej fazie turnieju, gdy można było jeździć szerzej i w sumie ja właśnie tam jechałem. Momentami nawet korzystniej było się wynieść, ale generalnie krawężnik stanowił receptę na sukces. Najważniejsze jednak było to, by wygrywać starty, a ja w Lonigo specjalnie szybkich wyjść spod taśmy nie miałem. - Kolejna impreza we Wrocławiu na dobrze znanym ci obiekcie... - Dokładnie tak. Myślę, że powinienem pojechać tam dużo lepiej niż w Lonigo. Rozmawiał Konrad Chudziński