Żużlowiec Atlasa Wrocław zajął drugie miejsce, zostawiając w tyle takich asów jak Tony Rickardsson i Ryan Sullivan. Hampel jest drugim po Tomaszu Gollobie (6. w Pradze) Polakiem, który stanął na podium w turniejach GP. - Stanąłem na podium po raz pierwszy, ale mam nadzieję, ze nie ostatni. Nie zamierzał zachłysnąć się tym sukcesem. Sodówka do głowy mi nie uderzy. Wiem, że jeśli w następnych turniejach będę jeździł słabo, wszyscy zapomną o tym praskim sukcesie, a ja chciałbym częściej wygrywać z najlepszymi - powiedział Hampel w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Żużlowiec z Wrocławia przyznał, że w półfinałowym biegu nie miało dla niego znaczenia to, że za nim jedzie Tomasz Gollob. Chciał jechać w finale i nie dał się zawodnikowi tarnowskiej Unii. - Miałem dzisiaj bardzo szybkie silniki, a to był efekt współpracy z Graversenem (mechanik - przyp. red.). Wspólnie analizowaliśmy wydarzenia na torze, wyciągaliśmy wnioski i to przyniosło efekt - dodał Hampel, który zapowiedział, że duński mechanik będzie przy nim także we Wrocławiu podczas GP Europy (29 maja). Praski turniej toczył się ma mokrym torze, a końcowa faza zawodów odbywała się już przy padającym deszczu. Zdaniem Hampela było bardzo niebezpiecznie. - Jazda w takich warunkach jest bardzo niebezpieczna. Zresztą niewiele brakowało, a w finale wywinąłbym orła. Mój motocykl wpadł w poślizg, postawiło mnie w poprzek, ale udało mi się uniknąć upadku - powiedział drugi zawodnik Żużlowej Grand Prix Czech.