Wiele wskazuje na to, iż gdańszczanie ponownie będą musieli stoczyć bój o utrzymanie. Na nic więcej ich nie będzie stać. W walce o coś więcej mają im pomóc medaliści mistrzostw świata. Jednak z tamtego okresu została po nich tylko ta nazwa. Tym ruchem sporo ryzykują Działaczy klubu z Gdańska stać na to, aby bić się o najwyższe cele. Jednak zawsze ich skład na papierze nie powala na kolana. Nie są przez to wymieniani w roli faworytów rozgrywek. Tym razem ściągnęli byłych medalistów cyklu Grand Prix - Krzysztofa Kasprzaka i Nielsa Kristiana Iversena. Obaj w ostatnich latach zawodzili, a ponadto sezon kończyli z poważnymi kontuzjami. - Wiem, że medale w mistrzostwach świata zdobyli dawno, ale przez wiele lat ścigali się w Ekstralidze i to na wysokim poziomie. Są nadal mocni i powinni być istotnymi punktami naszej drużyny. Jestem przekonany, że ich doświadczenie przyda się drużynie. Każdego z nas stać na przynajmniej 10 punktów w każdym spotkaniu. W tym sezonie brakowało nam zawodnika, który dołożyłby kilka brakujących "oczek". Myślę, że przyszły sezon będzie dla nas zdecydowanie lepszy - mówi Nicolai Klindt w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym. Kolejny rekonwalescent Bardzo pechowo miniony sezon zakończył również lider Energa Wybrzeża. Mowa o Nicolaiu Klindtcie, który brał udział w makabrycznym karambolu w Ostrowie. Miało to miejsce w czternastej kolejce tuż przed fazą play-off. Duńczyk ponownie ma stanowić o silę zespołu. Poprzednie zmagania zakończył ze średnią biegopunktową wynoszącą powyżej dwóch punktów na wyścig. Jest to imponujący wynik, jak na warunki pierwszoligowe. Pytanie, w jakiej formie wróci po kontuzji wraz z dwoma nowymi kolegami z drużyny. Przyklejono do nich łatkę Klub z Gdańska praktycznie co roku wymienia większą część zespołu. Zawodnicy odchodzą z różnych względów. Dostają lepsze propozycje lub też są skreślani przez sztab szkoleniowy. Zdarza się, że przyczyną są zawirowania finansowe. Tak było przed rokiem. Wtedy do Trybunału PZM trafiły sprawa Jakuba Jamroga, Wiktora Trofimowa i Marcela Krzykowskiego. Nieprzyjemności w tym roku doświadczył z kolei Norbert Kościuch, a miesiąc temu w sieci pojawiła się informacji, iż klub zalega zawodnikom ponad milion złotych. Całą sytuację sprostowali w oświadczeniu. - Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. W zeszłym roku podpisywałem kontrakt, choć opinia w mediach nie była najlepsza. Teraz zdecydowałem się kontynuować współpracę, bo jestem zadowolony. Jestem skupiony na sobie. Nie mam żadnych zastrzeżeń, co do naszej współpracy. Nie zauważyłem nic niepokojącego. Mam same pozytywne odczucia. Nie rozumiem o co chodzi. Z pewnością takie negatywne głosy nie są nam potrzebne, bo niestety psują atmosferę wokół klubu i drużyny. To może odstraszać kibiców lub sponsorów - kończy.