Sezon 2021 miał być nowym rozdziałem w historii Zdunek Wybrzeża. Gdańszczanie, którzy od kilku dobrych lat pragną powrotu do PGE Ekstraligi, w końcu skleili ekipę mogącą spełnić marzenia kibiców. Mając w składzie takich zawodników jak Wiktor Kułakow, Jakub Jamrog czy rozwijający się z roku na rok Rasmus Jensen cel był jeden - awans do elity. Owszem, ekipa z Trójmiasta uzyskała awans, ale jedynie do fazy play-off eWinner 1. Ligi i to po wielkich męczarniach z trapioną kontuzjami Abramczyk Polonią. W półfinale klubowi zarządzanemu przed Tadeusza Zdunka miejsce w szeregu pokazał fenomenalny beniaminek z Krosna. Wiktor Kułakow i Jakub Jamróg mają coś do udowodnienia PLUSY Sprowadzenie liderów z prawdziwego zdarzenia. W niedawno zakończonych rozgrywkach Zdunek Wybrzeże naprawdę miało kim straszyć. Ogromna w tym zasługa Wiktora Kułakowa i Jakuba Jamroga, których zadaniem było wprowadzenie zespołu do PGE Ekstraligi. Obaj nie zawiedli, bo okazali się zdecydowanie lepsi od pozostałych kolegów. Co najważniejsze, Polak i Rosjanin postanowili nie zmieniać otoczenia, czym dają do zrozumienia całemu kraju, iż wierzą w projekt na Pomorzu. Wiara we własnych ludzi. Kto wie, czy sezon 2021 nie zakończyłby się dla gdańszczan jeszcze gorzej, gdyby nie anielska cierpliwość prezesa Tadeusza Zdunka do świeżo upieczonego menedżera - Eryka Jóźwiaka. Pomimo niepowodzeń, w klubie nie zamierzali robić rewolucji, która mogłaby wywołać niepotrzebne zamieszanie, a co za tym idzie pogorszyć atmosferę w zespole. Marketing. Jeżeli końcową klasyfikację ustalałoby się na podstawie działań marketingowych, to Zdunek Wybrzeże najlepszą ligę świata miałoby jak w banku. Przez ostatnie miesiące kilkakrotnie widzieliśmy efekty pracy specjalistów, ponieważ obiekt przy ulicy Zawodników potrafił wypełnić się całkiem sporą liczbą fanów, nawet przy niezbyt dobrych wynikach ich ulubieńców. Eksperymenty Wybrzeża nie wypaliły MINUSY Nieudane kombinacje z torem. Eksperyment z dosypaniem nowej nawierzchni nie wypalił i okazał się jednym z gwoździ do trumny podopiecznych Eryka Jóźwiaka. Gdańszczanie na osiem ostatnich spotkań u siebie, wygrali zaledwie cztery. Bez handicapu własnego toru w dzisiejszym żużlu naprawdę trudno o sukces. W Trójmieście mają nadzieję, że co najgorsze już za nimi i za rok domowy obiekt w końcu będzie wartością dodaną dla gospodarzy. Mała liczba wychowanków. Poza Krystianem Pieszczkiem, w tegorocznym składzie Zdunek Wybrzeża próżno szukać zawodników, którzy rozpoczynali karierę w tym klubie. Juniorzy sprowadzeni z zewnątrz również szału nie zrobili i często zamiast solidnie punktować, byli piątym kołem u wozu. Fatalna formacja U24. Eryk Jóźwiak w swoim menedżerskim debiucie postanowił poszaleć na rynku transferowym, w efekcie czego barwy ekipy znad morza przywdziało aż czterech seniorów do lat 24. Żaden z nich nie pokazał się z dobrej strony. Ba, najlepszy Michał Gruchalski okazał się totalnym niewypałem i wykręcił średnią 1,136 punktu na bieg. Menedżer Wybrzeża ostro o podopiecznych CYTAT SEZONU: - Niestety, w żużlu jeździ się tam, gdzie można się rozpędzić, a nie gdzie jest najłatwiejsza linia jazdy. Po prostu trzeba jechać z przysłowiowymi jajami. W Gnieźnie jechaliśmy jak panienki, tak samo było w sobotnim meczu z Orłem. Stąd wziął się taki wynik - grzmiał po domowym meczu z łodzianami, menedżer Zdunek Wybrzeża - Eryk Jóźwiak. Trudno się mu nie dziwić. Faworyzowani gdańszczanie zawiedli na całej linii i odnieśli wstydliwą porażkę z dużo niżej notowanymi podopiecznymi Adama Skórnickiego. W życiu pewne są trzy rzeczy: śmierć, podatki i Wybrzeże w pierwszej lidze LICZBA SEZONU: 7. Przez tyle lat zespół z Trójmiasta nieprzerwanie występuje na zapleczu elity. Niemal co roku w okresie jesienno-zimowym włodarze snują wielkie plany dotyczące powrotu do PGE Ekstraligi, jednak za każdym razem coś staje im na drodze. W tym sezonie nie udało się nawet z Wiktorem Kułakowem i Jakubem Jamrogiem w składzie. Co niektórzy kibice zastanawiają się, czy nie mamy do czynienia z gdańską klątwą, która zdaje się nie mieć końca.