W tym spotkaniu zasadniczo nie zawiódł tylko Leon Madsen, który momentami w pojedynkę ciągnął wynik drużyny do góry. Znamienne jest to, że mówimy o zawodniku, którym wielu pod Jasną Górą jest zmęczonych. Padają zarzuty, że wszystko kręci się pod Duńczyka, jednak wynikowo były wicemistrz świata broni się i przykrywa czapką swoich kolegów. Kibice Włókniarza mają dość. Oni znów zawiedli Największa fala złości wylała się na Mikkela Michelsena i Maksyma Drabika. Ta dwójka w ostatnich dniach robiła wszystko, aby dobrze zaprezentować się w meczu ze Stalą. Pierwszy z nich odbył ekstra sesję treningową, podczas której przerzucił wiele silników i miał wybrać najlepsze jednostki. Drabik z kolei po nieudanym spotkaniu we Wrocławiu przed tygodniem już na drugi dzień poprosił o trening, aby sprawdzić sprzęt.Na niewiele jednak zdały się te wszystkie działania. Obaj w dwójkę zdobyli ledwie 14 punktów. A jeśli dodamy do tego równie słabą postawę Kacpra Woryny, Madsa Hansena i juniorów, to przepis na porażkę gotowy. Coraz bardziej całą sytuacją zaniepokojeni są kibice, którzy w sieci dali upust swoim emocjom. - To była żenada. Drabik, Woryna i Michelsen out. Trzeba zrobić rewolucję w składzie. Trzech zawodników jest do wymiany. Za taki mecz powinni oddawać za bilety - tak brzmiały wypowiedzi kibiców Włókniarza. Nie wszystkie nadają się do publicznego cytowania. Czy Włókniarza czeka rewolucja? Najbliższe tygodnie będą kluczowe dla przyszłości kilku zawodników w tej drużynie. Wiele wskazuje na to, że klub będzie zdeterminowany do pozostawienia Leona Madsena. Do niego można mieć sporo zarzutów, ale sportowo się broni. Tego samego powiedzieć nie można po Mikkelu Michelsenie, który zresztą ochoczo ma podchodzić do rozmów z innymi klubami.Rynek transferowy nie jest łatwy, a wyciągnięcie klasowego zawodnika z innej drużyny to niemała sztuka. W tym kontekście ciekawie rysuje się przyszłość Maksyma Drabika i Kacpra Woryny. Obaj wyraźnie zawodzą, a ich pozostanie we Włókniarzu wcale nie jest przesądzone. Oczywiście ciągle mogą odkupić winy, bo najważniejsze mecze sezonu dopiero przed nami.