Na odprawę przyszli ubrani w dresy. Co mówili? W dużym skrócie mniej więcej tyle, że jury chce ich pozabijać. Maciej Janowski, Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki, a więc najlepsza trójka Złotego Kasku nie chciała jechać w tym zawodach. Chciała, żeby zostały one odwołane i przełożone na inny termin. Próbowali namówić innych zawodników, by poszli za ich radą. Najwięcej mówił Zmarzlik, wtórował mu Pawlicki, a Janowski, choć zgadzał się z kolegami, siedział cicho. Zawodnicy chodzili ze śrubokrętami Tor, takie są fakty, nie wyglądał po opadach najlepiej. Gospodarz i organizator był jednak przygotowany na deszcz. Gdy ulewa przeszła nad stadionem zabrano się do roboty, zebrano maź i można było jechać. Wcześniej tor został mocno ubity. Zawodnicy chodzili ze śrubokrętami, wbijali je w różne miejsca, więc mogli się przekonać, że wszystko gra i jak tylko przestanie padać, to pojadą. Nasze gwiazdy najpewniej nie o wszystkim jednak wiedziały, bo kiedy ich koledzy byli poprzebierani do startu, to oni wciąż paradowali w dresach i ani myśleli wyjeżdżać na tor. Gdy w końcu zobaczyli, jak tor wygląda, to szybko pobiegli się przebrać, żeby zdążyć na ściganie. Przypomniał się skandal w Pile Choć nasze asy początkowo miały ochotę storpedować zawody, to potem już wszystko im pasowało. Z naszych informacji wynika, że Zmarzlik próbował nawet przekonać trenera kadry Rafała Dobruckiego do tego, by polać nawierzchnię wodą. Najpewniej liczył, że jak będzie więcej wody, to jemu będzie łatwiej. Patrząc na obrazki z Opola, można było sobie przypomnieć awanturę z Piły, gdzie w 2019 odwołano zawody Złotego Kasku z powodu dziur w torze i wystających krawężników. Wtedy zawodnicy też odmówili jazdy, tłumacząc, że osiągają duże prędkości, a bandy i krawężniki nie są bezpieczne. Tam też protestował Pawlicki z Janowskim i udało im się nakłonić pozostałych. I to pomimo tego, że ówczesny trener kadry prosił, żeby pojechali.