Losy Lindbaecka były i są bardzo pokrętne. Szwed w swojej karierze kilka razy był na ostrych zakrętach, kończył z żużlem, potem wracał i tak w kółko. Rok temu wydawało się jednak, że decyzja o zakończeniu kariery będzie już nieodwołalna. Wyglądał na naprawdę zniechęconego do sportu i zmęczonego swoją karierą. Nikt specjalnie się nie dziwił, gdy ogłosił, że kończy z żużlem. Ale Lindbaeck nie byłby sobą, gdyby czegoś nie zmienił. Kilka miesięcy później wrócił do speedwaya. Początkowo tylko w lidze szwedzkiej. Pod koniec minionego sezonu zaczęły pojawiać się plotki, że zawodnik chce poszerzyć swoje horyzonty i zaatakować także inne rozgrywki. Mówiono o Starcie Gniezno, ale początko nikt tych informacji nie potwierdzał. Dzisiaj jednak klub oficjalnie poinformował, że Lindbaeck w 2022 roku będzie żużlowcem Startu. I wcale nie jest powiedziane, że przerwa w startach musi wpłynąć na jego postawę. To na tyle utytułowany zawodnik, że może szybko stać się czołową postacią zespołu. Z Pavlicem też tak było Start już raz wyciągnął żużlowca z "zaświatów". Trzy lata temu zakontraktował Juricę Pavlica, który znajdował się w podobnym położeniu do Lindbaecka. Chorwat był zdemotywowany, mimo że jeszcze względnie młody i mogący wiele w żużlu zdziałać. Problemem Pavlica było jednak to, że oprócz żużla ma dobrze prosperujący biznes i nie musiał wypruwać sobie żył na torze. Wrócił jednak i pojechał świetny sezon. Kolejny już tak dobry nie był, ale tak czy inaczej Start miał nosa. Kto wie, czy z Lindbaeckiem nie będzie podobnie. Tym samym krystalizuje się kadra drużyny na sezon 2022. Wiemy, że na pewno zostają Peter Kildemand i Oskar Fajfer. Teraz dołączyli do nich Philip Hellstroem-Baengs i Antonio Lindbaeck. Zapewne klub zakontraktuje jeszcze 1-2 seniorów. Zagadka pozostaje na pozycji juniorskiej. Teoretycznie za rok uprawniony do startu w lidze będzie Mateusz Jabłoński, ale na razie nie ma decyzji, czy zawodnik wróci do żużla. Do zdrowia wraca jednak w błyskawicznym tempie.