Szymon Makowski, INTERIA: Gratuluję pańskiego wyniku indywidualnego, ale drużynowo chyba także nie było wstydu? Andrzej Lebiediew, zawodnik Fogo Unii Leszno: - Staraliśmy się i robiliśmy co w naszej mocy, ale nie starczyło, żeby pokonać mistrza. Wydaje mi się, że wstydu nie przynieśliśmy. Trochę błędów z naszej strony, bo ja i koledzy kilka punktów straciliśmy na dystansie. To spotkanie mogło być jeszcze bardziej zacięte. Zaczął pan bardzo dobrze, lecz w drugiej części czegoś zabrakło. Z czego to wynikało? - Początek miałem bardzo dobry, ale potem coś przegapiłem i te dwa wyścigi nie były tak udane. Jestem bardzo zły na siebie, bo zrobiłem niepotrzebną zmianę w zupełnie złą stronę. Popełniliśmy błąd w ustawieniach. Lider znalazł przyczynę słabszych występów Analizując pańskie występy można wysnuć wniosek, że w Lesznie jest pan piekielnie szybki. Problem jest natomiast na innych torach, gdzie tej prędkości zdecydowanie brakuje. Dlaczego? - Mam nadzieję, że teraz to się zmieni. Po meczu we Wrocławiu i Grand Prix w Niemczech zrobiliśmy ważną zmianę. Odjechałem w tym tygodniu cztery spotkania, w których naprawdę robiłem dobry wynik. W pewnym momencie coś mi uciekło i myślę, że udało mi się zdiagnozować problem. Mam nadzieję, że teraz ta prędkość będzie równie dobra także w meczach wyjazdowych. Co ma pan konkretnie na myśli?- Praktycznie wszędzie używam tego samego sprzętu. Po prostu w pewnym momencie trochę się pogubiliśmy, dawno nie jechaliśmy meczu w Lesznie i zrobiliśmy różne zmiany. Żużel jest naprawdę tak skomplikowany, że nawet ciężko to czasami wytłumaczyć. Potem kibice będą się ze mnie śmiać, którzy to czytają. Po prostu wierzę, że jestem teraz na dobrej drodze, wyciągnąłem odpowiednie wnioski i teraz będę równie skuteczny również na innych torach aniżeli w Lesznie. Mieli chrapkę, by utrzeć nosa mistrzom Polski Ten mecz od początku układał się dla was pomyślnie. Mieliście nadzieję na sprawienie niespodzianki w tak niecodziennych warunkach? - Ten mecz tak szybko przebiegał, że mieliśmy na uwadze, aby trzymać się tego wyniku bardzo blisko, bo w każdym momencie mógł spaść deszcz. W szczęśliwym przypadku mogła przyjść burza i zakończyć to spotkanie w momencie, kiedy wygrywaliśmy. Dlatego cały czas byliśmy zmobilizowani, żeby kontrolować ten wynik. W jakimś sensie mogło to pomóc, ale zawiedliśmy w drugiej połowie meczu. Szczególnie ja, bo dawno nie jeździliśmy w takich zawodach bez równania i polewania. Później przez to się pogubiłem, gdy po dziesiątym biegu była kosmetyka toru. Czyli pomimo tak szybkiego tempa meczu, to i tak należało cały czas coś zmieniać?- Tak, należało cały czas czegoś szukać i modyfikować te ustawienia. Tak jak wspomniałem przyszło pierwsze równanie i przez to się pogubiłem w czwartej serii startów. Na szczęście wróciłem do żywych w biegu nominowanym. Teraz czeka was wyjazd do Gorzowa. Będzie pan odświeżał zapiski chociażby z marcowego sparingu?- Myślę, że tak, bo bardzo dobrze mi w tym sparingu poszło. W Gorzowie też często robią podobny tor, tam są bardzo dobrzy fachowcy, którzy się na tym znają. Dużo się tam nie zmienia, ja się czuję na nim bardzo dobrze. Ten marcowy sparing na pewno pomoże, bo było wtedy dosyć ciepło, około 24 stopni. Za dużej różnicy miejmy nadzieję, że nie będzie.