Brady Kurtz w 2024 był najlepszym zawodnikiem Metalkas 2 Ekstraligi, awansował do cyklu Grand Prix i podpisał 3-letni kontrakt z najbogatszym polskim klubem Betard Spartą Wrocław. Wydawało się, że dalej będzie już lekko, łatwo i przyjemnie, a wielka kariera stoi przed nim otworem. Wielkie zwycięstwo Torunia, bomba wybuchła po meczu. Będzie ciąg dalszy Brady Kurtz w Sparcie Wrocław. Wiele sobie po nim obiecywali Zresztą działacze z wrocławskiego "Galacticos" wiele sobie po nowym zawodniku obiecywali. Nic dziwnego, skoro nawet z obozów rywali docierały sygnały, że Sparta z Kurtzem może zrzucić z tronu Orlen Oil Motor Lublin. Pierwszy mecz pokazał, że łatwe to jednak nie będzie, a Kurtz kompletnie nie przypominał tego fruwającego po torze zawodnika, jakim był jeszcze rok temu. Co się stało z Kurtzem, to pytanie zadawali sobie wszyscy oglądający niedzielne spotkanie Pres Grupy Deweloperskiej Toruń z Betard Spartą (49:41). Jeśli przed meczem mówiło się, że postawa Kurtza będzie kluczem do wygranej, to już po kilku biegach stało się jasne, że Sparta nie ma czego szukać. "Paraliż" nowej gwiazdy Betardu Sparty Wrocław Po trzech startach Kurtz miał 1 punkt na koncie zdobyty kosztem juniora Krzysztofa Lewandowskiego. Potem wygrał jeden słabo obsadzony bieg z dwoma młodzieżowcami i U24 rywala, ale na koniec znowu przyjechał ostatni. - Wszyscy widzieliśmy, co się działo - mówi nam Krzysztof Cegielski, żużlowy ekspert i były zawodnik. - Brady był zagubiony. Dopadł go jakiś kompletny paraliż. Tu przegrał start, tam go pociągnęło, przeszkadzał mu dosłownie każdy drobiazg. Według mnie zapłacił frycowe. Wiem, że on już kiedyś jeździł w Ekstralidze, ale to było dawno temu. Teraz było nowe otwarcie, wielkie oczekiwania i on trochę się tym wszystkim spalił - wyjaśnia Cegielski. Z takim Kurtzem nie mają czego szukać. To nie był pierwszy raz Z takim Kurtzem Sparta nie ma większych szans na zdetronizowanie Motoru. Może mieć nawet kłopot z tym, żeby awansować do finału. W półfinale najpewniej wpadnie na toruńskie "Anioły" i znowu wszystko się posypie. W tym miejscu warto przypomnieć, że rok temu fruwający Kurtz wygrywał wszystko i wszędzie aż przyszedł finał Metalkas 2 Ekstraligi. W INNPRO ROW-ie Rybnik wiedzieli, że Brady odejdzie po sezonie, ale liczyli, że pomoże im w awansie, że z nim bez problemów rozjadą Abramczyk Polonię Bydgoszcz. W pierwszym meczu Kurtz błysnął, ale już w drugim wpadł w olbrzymie turbulencje. Skończył z 9 punktami, ale do ich zdobycia potrzebował sześciu biegów. Drugą połowę meczu, gdy ważyły się losy, kompletnie przespał. To trochę wygląda tak, jakby "paraliż" dotykał go w chwilach największej próby.