Pandemia koronawirusa mocno skomplikowała życie wielu ludziom z całego świata. Do tego grona należy rzecz jasna zaliczyć również sportowców. Niektórzy z nich musieli udać się na przymusową przerwę i nie zarabiali w tym czasie ani grosza. Jeszcze inni zdecydowali się na ogromne poświęcenie i opuszczenie swych rodzin. Do tego grona należał chociażby Jason Doyle. Australijczyk w 2020 roku, ze względu na restrykcje, zostawił w Wielkiej Brytanii swoich najbliższych i przeprowadził się do Polski. Jason Doyle może być jeszcze lepszy Niestety krótki pobyt w naszym kraju zamienił się ostatecznie w dwa lata niemal ciągłej rozłąki. Na szczęście sytuacja unormowała się tuż przed sezonem 2022. Jason Doyle oczywiście momentalnie skorzystał z okazji, spakował walizki i ponownie wyruszył na Wyspy. - Czuję się zupełnie inną osobą. Wcześniej nie byłem zadowolony i trochę się denerwowałem. Nie chodzi o to, że w Polsce było mi źle, ale strasznie brakowało mi żony i córki. Teraz chociaż na chwilę mogę się tu zresetować od tego wszystkiego - przekazał w rozmowie z fimspeedway.com. Dawno nie zaznany komfort psychiczny może także przyczynić się do zwyżki formy. Co prawda rok temu Jason Doyle ukończył zmagania PGE Ekstraligi w gronie czterech najlepszych żużlowców, jednak zabrakło u niego spektakularnych wyników w Grand Prix. Samemu zainteresowanemu marzy się z pewnością powtórka z 2017 roku, kiedy na jego szyi zawisnął złoty medal. Na razie 36-latek pechowo rozpoczął starty. W Poznaniu przy okazji finału MPPK prosto w jego rękę poleciał kamyczek wystrzelony spod kół jednego z rywali. Tylko cud sprawił, że nie skończyło się to złamaniem palca. Obecnie Jason Doyle dochodzi do siebie i wkrótce wspomoże Fogo Unię Leszno w starciu z Zielona-energia.com Włókniarzem. Stawka? Pierwsze punkty do tabeli PGE Ekstraligi.