Gwiazdor stracił formę. Ostatnie występy to katastrofa, w tle głośny "rozwód"
GKM Grudziądz złapał oddech po rozbiciu pogrążonej w kryzysie Stali Gorzów. Jednak awans do czwórki, o czym cały Grudziądz marzy, wisi na włosku. Wszystko przez kompletny brak formy Maxa Fricke. Ostatnie dwa występy lidera, to była katastrofa. Z takim Fricke GKM nie ma szans. Menedżer zawodnika Tomasz Gaszyński mówi nam, że cały team żużlowca staje na rzęsach, żeby znaleźć przyczynę niepowodzeń. W tle jest sprawa głośnego „rozwodu” z tunerem Ashleyem Hollowayem.

Wysoka wygrana z Gezet Stalą Gorzów (58:32) poprawiła sytuację Bayersystem GKM-u Grudziądz. Po trzech porażkach z rzędu zaczęło się robić niewesoło, ale to zwycięstwo sprawiło, że GKM złapał oddech i wciąż ma 2 punkty przewagi nad piątym Stelmet Falubazem.
Forma Maxa Fricke największym zmartwieniem GKM-u Grudziądz
Te 2 punkty, to jednak niewiele. Jeśli Falubaz wygra w Grudziądzu i zgarnie bonusa w dwumeczu, to wszystkie marzenia GKM-u trafią do kosza. Taki GKM, jaki pamiętamy z trzech pierwszych spotkań poradziłby sobie z Falubazem. Ten, który oglądamy ostatnio już niekoniecznie. Wysoka wygrana ze Stalą robi oczywiście wrażenie, ale nie wolno zapominać, że Stal jest w dołku i jedzie z dwoma dziurami w składzie. Mecz z tym rywalem nie mógł obnażyć słabych stron GKM-u, a te niewątpliwie są.
Największym zmartwieniem dla trenera GKM-u Roberta Kościechy jest forma Maxa Fricke. To miał być jeden z liderów, który będzie ciągnął wynik. Teraz musi go wyręczać Michael Jepsen Jensen, bo Fricke nawet na tle dramatycznie słabej Stali nie był w stanie się odbić. Wygrał jeden bieg, zebrał 6 punktów, co jak na takiego zawodnika jest wynikiem bardzo słabym.
Nie brak głosów, że Max Fricke stracił na "rozwodzie" z Ashleyem Hollowayem
Fricke w tym sezonie zaliczył już trzy bardzo złe mecze w lidze. Męczy się też w Grand Prix. W Grudziądzu już mówią, że błędem było rozstanie z tunerem Ashleyem Holloway’em. Na tych silnikach jeździł do niedawna i robił wyniki. Angielski mechanik skreślił Fricke’a za to, że nie chciał pracować na jego warunkach. Holloway domagał się wyłączności, a Fricke chciał mieć też innych tunerów. I dziś został z silnikami Petera Johnsa i Briana Kargera. Te jednak nie jadą.
Tomasz Gaszyński, menedżer Australijczyka mówi nam, że nie silniki są problemem. Bardziej chodzi o to, że jak dotąd nie udało się tak skonfigurować sprzętu, żeby Max czuł się na nim szybko i swobodnie. Silniki Johnsa są bardzo dobre (jeździ też na nich najlepszy w GKM-ie Jepsen Jensen), ale teraz trzeba wszystko zgrać tak, żeby przełożyć to na wynik. - Silnik i zawodnik, to wielki puzzel. Nam brakuje dosłownie małego elementu, by wszystko odpaliło - komentuje Gaszyński.
Team Maxa Fricke wie, jakie to ważne. Stają na rzęsach
W teamie zawodnika zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo jest potrzebny drużynie. Gaszyński zapewnia nas, że stają na rzęsach, pracują dniem i nocą, żeby zlokalizować wszystkie źródła problemu i przekuć to na lepszy wynik. Niewykluczone są różne rozwiązania. Kiedyś zawodnikowi pomagał Tomasz Gollob. Jeśli teraz Gaszyński i Fricke uznają, że to może pomóc, to zwrócą się do byłego mistrza o radę.
Fricke odkąd trafił do GKM-u nie jeździł tak słabo, jak obecnie. Dwa poprzednie sezony kończył ze średnią powyżej 2 punktów na bieg. Teraz jego średnia wynosi 1,818. Rok temu zaliczył jedną wtopę, teraz już ma na koncie trzy. Dla GKM-u jest ważne, by stanął na nogi, bo sam Jepsen Jensen nie da Grudziądzowi awansu do czwórki.
Swoją drogą, to sytuacja Fricke w Grand Prix też staje się z każdym turniejem coraz gorsza. Na inaugurację zdobył 10 punktów, a w kolejnych turniejach 8 i 4. Obecnie zajmuje 10. miejsce, co oznacza brak gwarancji startu w GP 2026.


