Ośmioletnia historia Leona Madsena z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa dobiegła końca. Duńczyk zmienia otoczenie, a w zamian otrzyma wielką kasę. Kibice z Częstochowy mają powody do płaczu, bo stracili prawdziwego lidera i idola. Miał dostać kasę na Grand Prix. Nie pojedzie, a kasa się zgadza Wicemistrz świata ma za sobą fantastyczny sezon w zmaganiach ligowych. Niewiele zabrakło, a byłby skuteczniejszy od Artioma Łaguty oraz Bartosza Zmarzlika. W Grand Prix szło jednak gorzej. Madsen się nie utrzymał, a dzikiej karty nie dostał, co zszokowało wszystkich fanów czarnego sportu. W środowisku mówi się, że miał otrzymać 400 tysięcy złotych z tytułu umowy sponsorskiej na starty w Grand Prix. Duńczyk w mistrzostwach nie wystartuje, ale kasę podobno otrzyma. To dla niego byłby powód do szczęścia. Mniej jazdy, większe oszczędności, a pieniądze zostają w kieszeni. Jakby to powiedział Ricky - "Zawsze miałem łeb do interesów". Zarobi krocie, a to nie koniec Nieoficjalnie mówi się, że w Zielonej Górze Madsen za sezon może zarobić nawet ponad pięć milionów złotych. To kontrakt życia, który zapewni Madsenowi owocną przyszłość. Duńczyk słynie z tego, że nie zmienia klubów jak rękawiczki, więc można założyć, że po dwóch latach będzie chciał przedłużyć kontrakt na kolejne lata. Klub planuje wzmocnić także formację juniorską. Tutaj najprawdopodobniej dołączy Damian Ratajczak, który będzie potężnym wzmocnieniem. Z takim młodzieżowcem klub może bić się o medale. Ofensywa transferowa pokazuje, że w Winnym Grodzie jest kasa, są ambicje oraz możliwości. Nad wszystkim czuwa dyrektor sportowy Piotr Protasiewicz, który prowadzi drużynę bez zarzutów.