Jason Doyle kończy karierę reprezentacyjną Decyzja Australijczyka może dziwić tym bardziej, że ma on dopiero 37 lat, więc spokojnie kilka kolejnych sezonów mógłby pełnić rolę reprezentanta. Stanie się jednak inaczej, bo Doyle oficjalnie poinformował, że to koniec. Okazuje się, że ta decyzja chodziła mu po głowie już dłuższy czas, a dokładnie od ostatniego finału Speedway of Nations, w którym Australijczycy sięgnęli po złoty medal.- Powiedziałem wtedy naszemu menedżerowi po zwycięstwie w SoN i zdobyciu złotego medalu, że przyszedł czas na młodych chłopaków takich jak Brady Kurtz, Rohan Tungate, czy kogokolwiek innego będącego w formie, aby to oni powalczyli w przyszłym roku w Drużynowym Pucharze Świata we Wrocławiu - przekazał za pośrednictwem oficjalnej strony cyklu Grand Prix żużlowiec.Doyle zapytany został również o ewentualny konflikt z menedżerem kadry. Ostatni turniej SoN obejrzał z perspektywy parku maszyn ani razu nie pojawiając się na torze. Złoto Australijczykom zapewnili wówczas doskonały Jack Holder i Max Fricke. - Nie będę ukrywał, że nie czułem bólu będąc z drużyną narodową w finale i nie wyjeżdżając na tor ani razu. Natomiast patrzę na to w ten sposób, że wygraliśmy złoto, a ja swoją rolę odegrałem. Nie ma żadnych złych emocji między mną a menedżerem. Po prostu myślę, że czas zobaczyć w akcji młodych chłopaków w najbliższych zawodach - przekonuje Doyle. Krajobraz po odejściu Doyle'a Nie wiemy, czy menedżer Mark Lemon będzie jeszcze próbował namawiać Doyle'a na zmianę decyzji, ale faktem jest, że jego odejście oznacza dla Australijczyków osłabienie. Tym bardziej, że w przyszłym roku do kalendarza wraca Drużynowy Puchar Świata, w którym drużyny muszą posłać do boju czterech zawodników. Tak doświadczony zawodnik przydałby się wręcz idealnie. - Byłem dumny z reprezentowania Australii przez ostatnich 10 lat. Mark Lemon jest menedżerem złotych medalistów, więc doskonale wie, jak zebrać dobry zespół. Jestem pewien, że wykona dobrą robotę, a moi następcy spiszą się dobrze we Wrocławie - zakończył Jason Doyle.