Twarda ręka papy Pawlickiego Ojciec braci Pawlickich wie, co mówi. W przeszłości też był żużlowcem, ale jego świetnie układającą się karierę przerwała groźna kontuzja kręgosłupa. Po zakończeniu przygody z czarnym sportem zajął się szkoleniem synów, którym od początku przyklejono łatki wielkich talentów. Zanim Przemek i Piotr, kilka lat temu poszli na własny garnuszek, papa miał ogromny wpływ na to jak potoczyły się wczesne losy rodzeństwa. Był czymś na wzór wyroczni i mózgu obu teamów, z którego zdaniem każdy się liczył. Za jego kadencji synowie chodzili jak w zegarku. Potrafił nie tylko pochwalić, ale i kiedy trzeba było nieźle obsztorcować. Pod okiem taty, synowie zaliczali ciągły progres, awansowali do Grand Prix i stali się etatowymi reprezentantami Polski. Po usunięciu się w cień Piotra seniora, kariery synów nie nabrały spodziewanego rozpędu. Zwłaszcza Przemek wpadł w poważne turbulencje, z których nie umie się wygrzebać, a teraz na delikatnym zakręcie znalazł się również młodszy - Piotr. Młody Pawlicki musi zmienić podejście Wnikliwie przyglądający się z boku poczynaniom synów, pan Piotr senior uważa, że niezłym posunięciem powinna być zmiana klubów przez braci, jaka dokonała się z zimowym oknie transferowym. Piotr junior przeniósł się z Fogo Unii Leszno do Betard Spartę Wrocław, natomiast Przemysław opuścił ZOOleszcz GKM Grudziądz i schodzi ligę niżej, do Falubazu Zielona Góra. Sam też podkreślił, że żadnej decyzji bracia z nim nie konsultowali. - Nie maczałem palców. Są dorośli, wiedzą co robią. Może im to wyjdzie na dobre. Przemek niech spróbuje nowego wyzwania i idzie do 1. Ligi się objeździć. Jak w zespole nie ma atmosfery, to nie da się wiele wycisnąć. Czasami trzeba wykonać krok w tył, żeby pójść dwa do przodu - dzieli się swoimi spostrzeżeniami na łamach Tygodnika Żużlowego Pawlicki senior. Nieco bardziej oberwało się 28-letniemu Piotrowi juniorowi, który słynie z trudnego charakteru, a współpraca z nim nie zawsze wygląda kolorowo. - Piotrek musi zmienić podejście. Niech słucha taty i będzie dobrze (śmiech). Jajko nie może być mądrzejsze od kury. Ale może to będzie najlepsza lekcja, bo trzeba na własnej skórze się przejechać i dostać parę kopniaków w dupę - powiedział bez ogródek. Pociągnięty za język i poproszony o rozwinięcie tematu Pawlicki senior dodał tylko, że to sprawa między nim a synem i załatwią ją za zamkniętymi drzwiami. Papa zdradził ponadto, że na domowym stadionie w Lesznie pojawia się od święta. W zeszłym sezonie był na Smoczyka raz i to na wyraźną prośbę syna - Piotra. Pomagał mu na treningu dopasować nowe silniki od Petera Johnsa. Kiedy jednostki zaczęły jechać, ojciec stał się zbędny i telefon ponownie zamilkł. Nie oznacza to wcale, że tata zamyka się na dalszą pomoc synom. - Zawsze mogą na mnie liczyć. Wiem na co mnie stać i wiem, co muszą poprawić, żeby było lepiej. Nie będę się jednak pakował na siłę i zmieniał ich planów - wytłumaczył.