Emocje u sportowców często biorą górę, a już szczególnie u żużlowców. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję przebywać w parku maszyn podczas zawodów wie, o czym mowa. Przekonali się o tym działacze Tauron Włókniarza Częstochowa. Przez ogromny pech stracił duże pieniądze Maksym Drabik był bardzo pozytywnie nakręcony przed spotkaniem częstochowian z torunianami. Rozpoczął świetnie, bo od zwycięstwa oraz dwóch punktów. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę nie będzie mu tak do śmiechu. W swoim trzecim wyścigu zanotował defekt tuż po starcie. Team zawodnika przekazał, że były to problemy z prądem. Motocykl w pierwszym dwóch biegach sprawował się znakomicie i 25-latek nie miał zamiaru odpalać drugiej maszyny. Wydawało się, że problem został rozwiązany. Tym razem sprzęt odmówił posłuszeństwa po pierwszym łuku. Polak był wściekły, bo stracił przez to ogromną ilość pieniędzy. Mechanicy proponowali mu drugi motor, lecz Maksym był już "wyleczony" z tego spotkania. Polak spakował się i wyszedł. Gonił go sam prezes Gwiazdor działał jak w transie. Postanowił spakować swoją walizkę i szybkim tempem udał się do busa. Wszystko relacjonowały kamery telewizji Canal+. Za liderem Włókniarza pobiegł prezes klubu oraz kierownik drużyny. Sztab chciał go desygnować do wyścigów nominowanych. Ten po krótkiej chwili wrócił, ale na torze się już nie pojawił. Po meczu wszyscy żyli tym incydentem. Trener powiedział, że nie ma do niego pretensji. Mimo wszystko takie zachowanie nie przystoi zawodnikowi najlepszej ligi świata. Ekscentryk rzucił po prostu zabawkami jak dziecko w piaskownicy i wyszedł. Wszyscy rozumiemy jego złość, ale tak nie powinien postępować. Taka sytuacja nie miała już więcej razy miejsca, więc prawdopodobnie rozmowa wychowawcza poskutkowała.