Drabik po rocznej dyskwalifikacji spowodowanej naruszeniem procedury antydopingowej miał momenty, ale były to tylko chwilowe momenty. Ani w Motorze Lublin, ani ostatnio we Włókniarzu Częstochowa nie był w stanie ustabilizować swojej dyspozycji. Świetne występy przeplatał bardzo słabymi. W sezonie 2024 więcej było jednak tych słabszych spotkań w wykonaniu syna legendy Włókniarza, Sławomira Drabika. PGE Ekstraliga. Maksym Drabik miał najsłabszy sezon w karierze Powrót do macierzystego klubu (Drabik jest częstochowianinem, ale do licencji nie przystąpił w barwach Włókniarza) miał właśnie pomóc żużlowcowi złapać formę. Ten transfer był spełnieniem wieloletniego marzenia prezesa Michała Świącika. Sławomir Drabik w wywiadzie dla nas tłumaczył nawet, że stracił pracę w klubie, bo takie było życzenie jego syna. W Częstochowie robiono wszystko pod młodego Drabika, a efektów brak. Jeśli spójrzmy na liczby, to był to zdecydowanie najsłabszy sezon w karierze 26-latka (średnia biegowa 1,4 26). - Maksym odchodzi? W ogóle nie jestem zaskoczony. Spodziewałem się. Popatrzmy na wyniki. Audyt sportowy dotyczy wyników, całej otoczki, różnych historii, pomocy, wsparcia i kombinacji. Nie dało to efektów. Można pracować do pewnego momentu, a później niestety organizacja jest ważniejsza od jednostki. To kluczowa sprawa, w biznesie to obowiązuje - mówi nam ekspert Jacek Frątczak. Żużel. Gwiazda odchodzi, mimo doskonałych warunków Drabik w Częstochowie miał cieplarniane warunki, niczego mu nie brakowało. Za sam podpis otrzymał 800 tysięcy złotych, za każdy zdobyty punkt kasował dodatkowo po 8 tysięcy złotych. Mógł liczyć na pomóc klubu dosłownie w każdej sprawie. Po audycie sportowym i braku porozumienia z ojcem, prezes Świącik zdecydował się na drastyczne rozwiązanie. - Mówiąc wprost, w tym przypadku kończyły się możliwości. Strona klubowa prawdopodobnie stwierdziła, że więcej zrobić się nie da i czas na zmiany - dodaje nasz rozmówca. Rozstanie z Drabikiem jest dowodem na to, że prezes Świącik na poważnie podchodzi do zapowiadanych zmian. W posezonowych wywiadach bił się w pierś, podkreślając, że żaden zawodnik nie będzie już robił, co tylko chce. Jak powszechnie wiadomo, Drabik nie jest łatwym człowiekiem do współpracy. - Efektów sportowych nie było nie tylko w obszarze Drabika, ale - jak się okazało - odszedł też lider. Dotychczasowa formuła się wyczerpała i tyle. Nie ma co za dużo filozofować, zobaczymy, dokąd to ich zaprowadzi. Myślę jednak, że zmiany były potrzebne - podsumowuje Frątczak.