Tor w Lublinie w piątkowe popołudnie nie należał do najłatwiejszych. Przed zawodami nawierzchnia przykryta była plandeką, co sprawiło, że pojawiły się tak zwane "odparzenia". Zawodnicy musieli mieć się na baczności i uważać na tworzące się koleiny. Pedersen znów miał problem z torem Największy kłopot tor w Lublinie sprawiał Nickiemu Pedersenowi. Nie ma tajemnicy w tym, że Duńczyk nie najlepiej radzi sobie z ciężkimi, wymagającymi nawierzchniami. Gdy tor jest twardy i równy jak stół, to były mistrz świata jest w stanie pokonać każdego. W przeciwnym razie robi się problem, co gołym okiem widać było w piątek. Pedersen w jednym ze swoich startów musiał ratować się przed upadkiem. Na szczycie drugiego łuku jego motocykl podniosło i był bliski spotkania z bandą. W parku maszyn dawał wyraz swojemu niezadowoleniu. Sztab szkoleniowy ZOOleszcz GKM-u Grudziądz zgłaszał swoje uwagi komisarzowi toru. Zdaniem ekspertów wpływ na stan toru miała plandeka, która spowodowała odparzenia nawierzchni. Jakkolwiek by nie było trzeba przyznać, że Pedersen nie ma w tym roku szczęścia do torów. Kilka tygodni wcześniej natrafił na ciężką nawierzchnię w Krośnie i dość wymagającą w Toruniu. Teraz musiał mierzyć się z podobnymi wyzwaniami w Lublinie. Zdaje się, że Duńczyk traci powoli cierpliwość. - Ekstraliga powinna wkrótce przyjrzeć się torom, które są przygotowywane niewłaściwie i niekonsekwentnie - napisał w swoich mediach społecznościowych dodając hasztag "bezpieczeństwo na pierwszym miejscu". Czy Pedersen odpocznie od meczów wyjazdowych? Generalnie w tej sytuacji rodzi się pytanie, czy Pedersena stać jeszcze na skuteczną jazdę w meczach wyjazdowych. Niektórzy sugerują, że powinien skupić się na meczach na własnym torze, a na obcych zrobić miejsce rezerwowemu Mateuszowi Szczepaniakowi. Tyle w teorii, bo znając ambicję Duńczyka można w ciemno założyć, że nie zdecyduje się na takie rozwiązanie i zamelduje się na kolejnym wyjazdowym meczu GKM-u.