- Ta przerwa bardzo mi pomogła. Ona była potrzebna, bo dzięki temu miałem dużo czasu, żeby się wyleczyć i móc normalnie jeździć - podkreśla Janusz Kołodziej w rozmowie z Interia Sport. Polak miał jednak swoje kłopoty w ostatnim spotkaniu z NovyHotel Falubazem Zielona Góra. Męczarnie polskiej gwiazdy. Mówi o tym wprost Kołodziej wygrał trzy wyścigi i zainkasował 10 punktów z bonusem. Gołym okiem dało się zauważyć, że 39-latek trochę się męczył. Przerwa od motocykla była widoczna. Zmieniła się temperatura, a co za tym idzie, ustawienia motocykla. Lider 18-krotnych mistrzów Polski wyrwał co prawda remis meczowy w ostatnim biegu, lecz cały stadion oczekiwał od niego "trójki". Do takiej właśnie postawy przyzwyczaił swoich kibiców. - Miałem problem, bo nie mogłem się dopasować - rozpoczął kapitan Fogo Unii. - Nie miałem tej prędkości i źle się czułem na motocyklu. Obawiałem się tego ostatniego biegu. Daje mi to jednak takiego kopa, że muszę w tej temperaturze popracować ze sprzętem i nad sobą - tłumaczy. Problemy sprzętowe lidera. Szukają przyczyny Na domiar złego w swojej drugiej gonitwie zanotował defekt, gdy znajdował się na drugim miejscu. Gdyby nie ta sytuacja, to wynik mógł być zupełnie inny. Powód awarii do samego końca nie był jasny. - Na pewno zapłon, ale nie wiemy, który element. Jeśli nie uda nam się znaleźć przyczyny w silniku, to znaczy, że cewka musiała pęknąć. Tego na pierwszy rzut oka nie widać, jakiś obwód musiał strzelić. Motor zgasł i koniec - zdradza. Kołodziej docenia również fakt, że na stadionie zasiadło co najmniej 16,700 kibiców. To pierwszy komplet widzów w Lesznie od finału PGE Ekstraligi w 2019 roku. - Aż byłem w szoku, bo cały czas było słychać doping. Kibice wstali na ostatni bieg. To niesamowite uczucie i bardzo wszystkim dziękuję za tak tłumne przybycie. Niektórzy jeszcze przed zawodami mnie prosili, by załatwić im bilety. Nie mogłem nic poradzić, bo nie mam takiej drukarki. To wszystko z kibicami ma teraz sens - kontynuuje. Remis w "świętej wojnie" podzielił działaczy Unię Leszno czeka teraz bardzo ważne spotkanie. W klubie zdania są podzielone, bo niektórzy traktują remis z Falubazem jako porażkę, a jeszcze sam prezes wprost przyznaje, że z przebiegu całego spotkania sam wynik go cieszy. Fakty są jednak takie, że Unia ma trzy punkty po trzech meczach. Teraz pojadą do Grudziądza, gdzie miejscowy ZOOleszcz GKM potrzebuje pierwszego zwycięstwa, jak tlenu. - To będą dla nas trudne zawody, bo nie skłamię jeśli powiem, że to dla nas trudny obiekt. Czasami punkty tego nie pokazują - wyjaśnia Kołodziej, który w ostatnich dwóch latach był najjaśniejszym punktem leszczynian przy Hallera 4. Porażka jednej z ekip wprowadzi ogromną nerwowość, a przede wszystkim zasieje niepewność w kwestii utrzymania w najlepszej lidze świata.