Gwiazda żali się po porażce. Szczere wyznanie, ujawnia kulisy
Gleb Czugunow wrócił po miesiącu przerwy do składu INNPRO ROW-u Rybnik. Rosjanin z polskim paszportem był drugim najjaśniejszym punktem drużyny, choć wcześniej jego wkład w wynik zespół był marginalny. Dobry występ Czugunowa nie uchronił jednak rybniczan od kompromitacji we Wrocławiu. - Mamy dużą presję i to nie pomaga. Dziwnie się ogląda mecze swojej drużyny w telewizji - przyznaje w rozmowie z Interia Sport. - Rywalizujemy o skład i sytuacja jest bardzo trudna - podkreśla zawodnik beniaminka PGE Ekstraligi.

Mniej więcej miesiąc czasu minął od ostatniego meczu ligowego w wykonaniu Gleba Czugunowa. 25-latek od początku sezonu walczy o skład z Chrisem Holderem. - To jest bardzo ciężki temat. Nie da się wyrzucić z głowy, że wystarczy kilka zer i lądujesz na ławce. Nie wiesz co będzie. Szczególnie, kiedy w pierwszym biegu przywozisz zero - rozpoczął zawodnik z Rybnika.
Pedersen spakował się i uciekł, Czugunow mu podziękował
Występ Gleba we Wrocławiu daje jednak jakieś nadzieje na przyszłość. 10 punktów w 6 startach wygląda na rezultat, który powinien pozwolić mu utrzymać miejsce w składzie. - Dziękuję trenerowi za zaufanie w obu biegach nominowanych - przyznaje. Choć trener Piotr Żyto nie miał tak naprawdę wyjścia, bo chwilę wcześniej Nicki Pedersen spakował walizki. - Naprawdę uciekł? W takim razie dziękuję Nickiemu - poprawia się.
W obecnej sytuacji INNPRO ROW-u najważniejsza jest komunikacja. - Nie jest tak, że nie wymieniamy się spostrzeżeniami. Nawet Nicki przekazuje to, co czuje. Nikt z nas nie chce milczeć, ale sytuacja jest trudna. Kiedy coś dobrego znajdziesz, a rywalizujemy o skład, to jest to kłopotliwe, ale ja osobiście chyba bym się podzielił, gdybym znalazł coś najlepszego - twierdzi.
"Na dzień dzisiejszy być może wolałbym starty w 2. Ekstralidze"
Czugunow w jednym spotkaniu zdobył ponad połowę punktów, które uzyskał we wszystkich pozostałych. W sumie Gleb do tej pory opuścił cztery spotkania. - Mamy dużą presję i to nie pomaga. Dziwnie się ogląda mecze swojej drużyny w telewizji. Utrzymanie jest najważniejsze. Potrafimy u siebie wygrać spotkanie. Wiem, że liczy się dwumecz, ale np. w Częstochowie nie przegraliśmy dużą ilością punktów. Wtedy upadłem, a kolejne wyścigi jechałem na krzywym motocyklu - wyznaje.
Na dzień dzisiejszy być może wolałbym starty w 2. Ekstralidze, jednakże gdybym jechał poprzednie mecze na swoim poziomie, to poradziłbym sobie w Ekstralidze. Stać mnie na średnią w okolicach 1,8 pkt/bieg. W zeszłym roku byłem dużo szybszy i pewniejszy siebie. Po prostu lepiej jechałem i czułem się lepiej psychicznie. Wystarczy porównać moją jazdę z poprzednich meczów i zeszłego sezonu. Różnica w jeździe oraz prędkości jest widoczna gołym okiem. Jestem gotowy, żeby robić punkty w Ekstralidze, ale trzeba to wszystko dobrze poukładać


