We wtorek rusza we Wrocławiu Drużynowy Puchar Świata na żużlu. W sobotę podczas finału do gry wejdzie reprezentacja Polski, który w swoim koronnym turnieju powalczy o tytuł. Od dobrych kilku tygodni zastanawiamy się kogo powoła ostatecznie trener Rafał Dobrucki. Skład kadry strzeżony jest niczym największa tajemnica. Trener Dobrucki będzie miał ból głowy W piątek poznaliśmy zestawienia personalne wszystkich reprezentacji poza Polską. Tu nie ma jednak nic dziwnego, bo nasza reprezentacja nie musi walczyć w półfinałach, a do walki o puchar wejdzie dopiero w sobotę. Myślę, że 90 procent osób śledzących żużel na co dzień doskonale wie, jaki skład ostatecznie powoła na te zawody trener Rafał Dobrucki. Karuzela nazwisk w ostatnich tygodniach zmieniała się dość dynamicznie. Ostatecznie wszystko wskazuje na to, że selekcjoner postawi na Bartosza Zmarzlika, Macieja Janowskiego, Janusza Kołodzieja, Dominika Kuberę i Patryka Dudka. Ten ostatni załapie się do reprezentacji rzutem na taśmę i najpewniej zabierze miejsce Szymonowi Woźniakowi, który był bliski nominacji. Na tym kończą się jednak oczywistości, bo teraz zaczną się schody przed trenerem Dobruckim. Z tej piątki trzeba będzie wybrać czwórkę, która zacznie turniej i kogoś oddelegować na rezerwę. Drapię się po głowie i zastanawiam się, co zrobi szkoleniowiec. Myślę, że na dziś nikt nie jest pewny miejsca w czwórce poza Zmarzlikiem. Sam nie pokuszę się też o wskazanie rezerwowego, bo to naprawdę ciężki wybór. Ostatnio w gazie są wszyscy reprezentanci poza Janowskim. Nie wierzę jednak, że dla niego miejsca w wyjściowym składzie ostatecznie zabraknie. Kiedyś Krzysztof Cegielski powiedział, że nie zdziwi się, jeśli Dobrucki na rezerwę przesunie Kołodzieja i będzie umiejętnie nim rotował posyłając go do jazdy z pól zewnętrznych. Wtedy przyjąłem te słowa jako scenariusz mocno abstrakcyjny, ale dziś nie zdziwię się, jeśli taki pomysł gdzieś chodzi trenerowi Rafałowi po głowie. Inna sprawa, że lider Fogo Unii Leszno jest w takim gazie, że zwyczajnie szkoda byłoby przynajmniej częściowo z niego rezygnować. Polacy faworytem, ale inni nie są bez szans Trener Dobrucki musi dobrze przemyśleć sprawę i postawić na najlepsze armaty. Nie wiem, być może ostatnie treningi na torze we Wrocławiu będą decydujące. W każdym razie nie ma za bardzo miejsca na pomyłkę, bo rywale wyglądają naprawdę nieźle. Kto może naszym zagrozić? Przede wszystkim Brytyjczycy z Woffindenem, Bewley'em i Lambertem na czele. Tę trójkę stać na wszystko. Są też Duńczycy, którzy także mają ciekawy skład. Poza wszystkim rywale biało - czerwonych pojadą w półfinałach i względnie barażu. To pole do testów i lepszego poznania nawierzchni. Dawniej zresztą przy okazji każdej edycji Drużynowego Pucharu Świata zastanawialiśmy się, czy warto wygrywać półfinał wjeżdżając bezpośrednio do finału. Alternatywną opcją był start w barażu, który dawał dodatkową możliwość startu. W tym roku oczywiście ten dylemat nas w ogóle nie dotyczy. Oby więc w tym jednym dniu wszystko zagrało, a trener Dobruckim miał nosa do taktyki i personaliów.