Janusz Kołodziej jako pierwszy z zawodników Fogo Unii Leszno zadeklarował, że w przypadku spadku z PGE Ekstraligi chciałby zostać w klubie. Dla niektórych te słowa mogły być szokujące, bo mówimy przecież o czołowym zawodniku ligi. 40-letni żużlowiec po raz kolejny pokazuje jednak, jak ważne dla niego jest przywiązanie do drużyny. Co dalej z przyszłością Janusza Kołodzieja? Chwile po deklaracji zawodnika głos zabrał także Krzysztof Cegielski, jego menedżer, który doprecyzował, co musi stać się, aby faktycznie doszło do przedłużenia umowy z Unią. Nie da się ukryć, że jednym z wiodących czynników będą finanse. Żużlowiec jest gotowy na obniżkę wynagrodzenia, co nie zmienia faktu, że działacze z Leszna musieliby zapewnić mu iście gwiazdorski kontrakt jak na realia 2. Metalkas Ekstraligi, aby mogło dojść do porozumienia. Z naszych informacji wynika, że Kołodziej obecnie inkasuje 10 tys. złotych za punkt i milion złotych za podpis pod kontraktem. Gdyby zgodził się na 20 procent obniżki umowy, to zagwarantowałby sobie 8 tys. złotych za punkt i 800 tys. zł za podpis. I tutaj rodzi się pytanie, czy Unię będzie stać na taki kontrakt. Sam spadek z PGE Ekstraligi oznacza poważne uszczuplenie klubowego budżetu, bo przecież przestanie płynąć gigantyczna kasa z telewizji (chodzi o 7 milionów złotych). Można spodziewać się, że także inni sponsorzy ze względu na spadek zdecydują się na obniżenie swojego wsparcia. Kluby będą czekać na decyzję Kołodzieja Wiele więc wskazuje na to, że pozostanie Kołodzieja w Lesznie wcale nie jest pewne. Gdyby ostatecznie z jakichś względów strony się nie dogadały, to rutynowany zawodnik nie musi martwić się o pracę w PGE Ekstralidze. Co prawda nie we wszystkich ośrodkach znajdzie zatrudnienie, ale kilka klubów chętnie widziałoby go w swoich drużynach. W potrzebie najbardziej będzie Włókniarz Częstochowa, który szykuje zmiany. Polaka szuka także GKM Grudziądz, który chciałby wzmocnić zespół. O ewentualnym zainteresowaniu beniaminka wspominać nie trzeba. Trudno powiedzieć, jak zachowaliby się działacze z Torunia czy Zielonej Góry. Gdyby w eter poszła informacja o tym, że Kołodziej jest dostępny na rynku, to kto wie, czy i z tamtych klubów zawodnik nie otrzyma oferty.