Jeśli GKM-owi w awansie do fazy play-off nie pomógł Tomasz Gollob ani zmiany regulaminowe i poszerzenie najważniejszej fazy sezonu z czterech do sześciu zespołów, grudziądzanom nie pomoże już chyba nic. Czy to ostatni dzwonek na zmianę w zarządzie klubu? - Pamiętajmy, że na samym końcu jeżdżą zawodnicy. W żużlu najważniejsze kwestia jest taka, by stworzyć warunki zawodnikom. Zabezpieczyć finanse i powtarzalne warunki sportowe. Nie twierdzę, że czegoś pod tym względem w Grudziądzu brakuje. W mojej ocenie obecnie najbardziej brakującym czynnikiem jest zdrowie Nickiego Pedersena. Wynik kształtuje świadomość. Jak nie ma wyniku, to wszystko przeszkadza - powiedział były menedżer żużlowy, Jacek Frątczak. Gubi się w zeznaniach Fakt, ze prezes GKM-u, Marcin Murawski gubi się w zeznaniach wychwycił dziennikarz Canal+ Tomasz Dryła podczas ostatniego Magazynu PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport 5. Murawski najpierw mówił o odmłodzeniu kadry, a następnie po raz kolejny potwierdził, że klub był dogadany z wiekowym już Krzysztofem Kasprzakiem. Jeśli Kasprzak faktycznie zostałby w klubie, do zespołu nie dołączyłby raczej Gleb Czugunow. - Powiedzmy sobie szczerze. Patrząc na średnią Nickiego z zeszłego roku decyzja o budowaniu na nim składu się broni. Jeśli chodzi o Kasprzaka, to potrzebował zmiany i myślę, że skład z nim i tak nie miał większego sensu. Faktycznie można było to szybciej poukładać - skomentował Frątczak. Kolejny raz zrobili ten błąd Grudziądzanie po raz kolejny zbudowali szerszą kadrę, niż powinni. Tym razem zakontraktowano sześciu seniorów, a w trakcie sezonu do drużyny mógł dołączyć Wadim Tarasienko. Przez to zawodnicy drugiej linii nie mają spokoju. - Duża kadra to inna historia i kwestia decyzji. Nie ma co przytaczać tych samych argumentów. Grudziądzanie sami doszli do wniosku, że tak szeroka kadra to był błąd i stąd wypożyczenie Krakowiaka. Mój przykład pokazuje, że więcej w sporcie żużlowym wcale nie oznacza lepiej - zakończył Jacek Frątczak.