Po transferze Mateja Zagara do ROW-u Rybnik błyskawicznie wzrosły akcje tego klubu. Niektórzy mówili nawet, że z takim składem rybniczanie mogą pokusić się o awans do PGE Ekstraligi. Bolesna weryfikacja przyszła jednak szybko. W pierwszym meczu przeciwko Arged Malesie w Ostrowie ROW przegrał jednym punktem, a kilka dni później wypadł bardzo słabo na własnym torze przeciwko Enea Falubazowi Zielona Góra. Kibce już mają dość Zagara Miejscowi fani szybko znaleźli winowajców takiego stanu rzeczy. Chodzi o Mateja Zagara, któremu zarzuca się, że wziął kasę, a wygląda naprawdę słabo. Nie znamy oficjalnych stawek, jakie wynegocjował sobie zawodnik, ale zanim podpisał kontrakt w Rybniku mówiło się, że żąda pół miliona za podpis i 5 tysięcy złotych za punkt. Jeśli rzeczywiście tyle kosztowała jego umowa, to można powiedzieć, że jest ona na poziomie największych gwiazd ligi. A Zagar - przynajmniej na razie - do tego miana w ogóle nie może aspirować. Sam twierdzi, że problem jest ze sprzętem, choć w środowisku coraz częściej pojawiają się głosy, że to już tylko magia nazwiska. ROW w każdym razie potrzebuje pierwszego zwycięstwa, aby uspokoić nastroje wokół klubu. Kibice są wściekli nie tylko na Zagara, ale także prezesa Mrozka, który ściągnął go do klubu i sprawił, że w drużynie pojawiła się rywalizacja. Niektóre komentarze w ogóle nie nadają się do cytowania. Tak ROW może opanować kryzys Sztab szkoleniowy i prezes będą mieli teraz ręce pełne roboty. Albo opanują nastroje w drużynie, albo z kogoś trzeba będzie zrezygnować. Gołym okiem widać, że schemat z rezerwowym wzbudza wśród zawodników obawy. Krystian Pieszczek przy pierwszej lepszej okazji wykazał swojego niezadowolenie. Jeśli nie zostaną ustalone jasne zasady, to w przyszłości może być tylko gorzej. Swoją drogą powtarza się historia sprzed paru sezonów, kiedy nadwyżka seniorów popsuła atmosferę w Apatorze Toruń. Wówczas najbardziej ucierpiał Norbert Kościuch, który zmieniany był przez Jacka Holdera. Polak niejednokrotnie dawał wyraz swojego niezadowolenia. A już na koniec dodajmy, że gdyby nie udało się rozwiązać problemu w drużynie, to zawsze zostaje wypożyczenie. Taki Krystian Pieszczek w pierwszych dwóch spotkaniach zdobył ledwie 4 punkty, więc czysto teoretycznie mógłby dostać zgodę na zmianę klubu.