"Oczywiście jestem zdruzgotany, że muszę zakończyć sezon tak wcześnie, ale wiem, że tak samo jak frustrujące, jest to słuszne. Od zawodów w Cardiff ciężko pracowałem, aby wzmocnić ramię i je ustabilizować. Jednak prawda jest taka, że jedynym skutecznym sposobem na to jest przeprowadzenie operacji" - napisał Hancock na swoim blogu. 47-letni Amerykanin urazu barku nabawił się w wyniku upadku na schodach w domu w Szwecji. Z tego powodu nie wystąpił w ostatnich spotkaniach ligowych Get Well Toruń. W Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff zrezygnował z rywalizacji po jednym wyścigu. O absencji w GP Szwecji w Malilli poinformował kilka dni przed turniejem. W trakcie 23-letniej historii startów w tym cyklu Hancocka zabrakło po raz drugi. "Zostałem poddany wielu zabiegom fizjoterapeutycznym i naprawdę wierzyłem, że będę na tyle silny, aby przynajmniej dokończyć sezon. W weekend potwierdziło się, że ponowna jazda na motocyklu będzie dla mnie niebezpieczna. Żeby rywalizować na najwyższym poziomie, trzeba być w stu procentach pewnym, że można zrobić na motocyklu wszystko, co jest konieczne. Z obecnym stanem mojego ramienia nie ma takiej pewności" - przyznał Amerykanin. W poprzednim sezonie Hancock po raz czwarty w karierze został żużlowym mistrzem świata. Pierwszy tytuł zdobył w 1997 roku. Do zakończenia tegorocznego Grand Prix pozostało pięć turniejów. W najbliższą sobotę żużlowcy będą rywalizowali w Gorzowie.