- Doszliśmy do wniosku z lekarzami i trenerem, że muszę zawiesić starty. Niestety nie dało się w tej kwestii nic więcej zrobić. Kość, która była złamana, ponownie pękła i trzeba by tu cudu, żeby normalnie jeździć - powiedział Jarosław Hampel. "Mały" w ostatnich dniach lipca złamał rękę podczas upadku w rozgrywkach ligi szwedzkiej. Po miesięcznej przerwie wrócił na tor, by wziąć udział w bydgoskiej odsłonie Grand Prix. W jednym z wyścigów wywieziony przez Hansa Andersena uderzył w bandę. - Najprawdopodobniej coś złego wydarzyło się już podczas wypadku w Grand Prix na torze w Bydgoszczy. Później kolejne mecze pogorszyły ten stan. Ból stał się tak intensywny, że momentami nie można było tego wytrzymać - powiedział nam Hampel. Reprezentant Polski, rezygnując ze startu w Niemczech, traci tym samym szansę na utrzymanie w stawce Grand Prix. W cyklu pozostanie bowiem najlepsza ósemka. "Mały" natomiast jest obecnie XII. Jedyną szansą dla niego jest "dzika karta" przyznawana przez organizatorów. Otrzymują ją ci zawodnicy, którzy wyróżniają się swoimi umiejętnościami, a z rożnych powodów nie zdołali zakwalifikować się do batalii o tytuł indywidualnego mistrza świata. - Nie startuję w Grand Prix Niemiec. Mam nadzieję, że otrzymam dziką kartę od organizatorów. Jeśli tak się stanie, to zapewniam, iż w przyszłym roku udowodnię, że zasługuję na to. Nie mogę ryzykować swoim zdrowiem i niepewnością własnej jazdy. Nie miałbym teraz siadając na motocykl żadnej pewności - oświadczył Jarosław Hampel. Odnowienie urazu oznacza zakończenie rozgrywek dla "Małego". Teraz czeka go rehabilitacja. Kontuzja wymaga całkowitego wyleczenia, by historia się nie powtórzyła i nie przeszkadzała w dalszej karierze utalentowanego Polaka. - W tym momencie dla mnie jest już po sezonie. Ten tydzień, który mogę spędzić na rehabilitacji, nic już nie pomoże. Kość jest pęknięta i potrzeba dłuższego czasu, by zrosło się to zupełnie. Nie mogę ryzykować kolejnym złapaniem czy pęknięciem, bo to w dalszej konsekwencji mogłoby mieć bardzo opłakane skutki. Decyzja jest ciężka, ale nie mam wyjścia - zakończył Hampel.