Prezes Polonii od lat chwali się uczestnictwem we wszystkich dotychczasowych rundach GP, od roku 1995 miał nie opuścić ani jednej imprezy. Niejeden raz stanowiło to duże wyzwanie logistyczno-organizacyjne. Czasem wymagało wyrzeczeń. Ciekawe, co zrobi prezes za niecałe dwa tygodnie. Polonia ma mecz w Gnieźnie, który niemal pokryje się czasowo z GP Niemiec. Albo jedno, albo drugie - to oczywiste. Niemal pewne jest, że Kanclerz wybierze GP, a prowadzenie zespołu pozostawi synowi oraz Jackowi Woźniakowi. Obecność prezesa na meczu zawsze jednak działa na zespół mobilizująco. Ale to już było. Wściekłość kibiców We wrześniu 2020 roku Polonia jechała mecz w Gdańsku, tocząc heroiczny bój o utrzymanie w lidze. Gdy sportowo miała jeszcze szansę na punkty w starciu z Wybrzeżem, prezes... poleciał na GP do Gorzowa wraz z młodszym synem. Pozostawiony pod "opieką" niedoświadczonego drugiego z synów przegrał mecz z kretesem. Po tym meczu na Kanclerza wylała się wielką fala krytyki. Kibice Polonii byli wściekli, że prezes nawet nie próbuje udawać, co jest dla niego ważniejsze. Wówczas z boku wyglądało to jeszcze gorzej, bo to on właśnie prowadził drużynę. Obecnie oficjalnie robi to jego to syn, a to już daje pewną wymówkę w sytuacji, której bydgoscy kibice już teraz się spodziewają.