Był bliski zdobycia nagrody niespodzianki sezonu. W zasadzie gdyby nie transfery Bena Cooka oraz Michaela Jepsena Jensena w trakcie sezonu, to bez problemu by tę nagrodę zgarnął. Duńczyk wszedł do elity z buta, mając ogromny wkład w utrzymanie Falubazu. Występował w amerykańskim reality show. Obrażał Polaków Już od kilku lat było wiadomo, że Jensen ma ogromny potencjał na showmana. W 2017 roku zdobył sporą popularność, kiedy występował w duńskiej edycji amerykańskiego programu Hotel Paradise. Na wybrzeżu Costa Careyes stał się gwiazdą duńskiej produkcji, choć ze sportem nie miało to wiele wspólnego. Kiedy w 2016 roku podpisał kontrakt w Polsce, to zasłynął z ciemnej strony charakteru. Działacze pilskiej Polonii podobno mieli mu obiecać występ w trzech pierwszych spotkaniach. Ten nie przyjechał na trening z Włókniarzem, a oni go nie powołali. - Nawet, jeśli masz gwarancję trzech pierwszych meczów, to nie dostaniesz nawet powołania na pierwszy - napisał na ówczesnym Twitterze. Po czym dodał hashtag "Gówni*** Polacy". Za co otrzymał łączną karę w wysokości 30 tysięcy złotych. Zarabia miliony. Zostanie gwiazdą ligi Jensen w tym sezonie udowodnił jedno, że nadaje się na PGE Ekstraligę. Pokazywał, że nie boi się wyprzedzać, potrafi jechać z zębem, a jak trzeba to założy rywali na starcie. Jedynie czego mu momentami brakuje to dopasowania sprzętowego. Jeśli będzie bardziej regularny, to zostanie gwiazdą ligi, bo papiery ma na bycie jednym z najlepszych. W środowisku mówi się, że za podpis zainkasuje 800 tysięcy złotych, a także 8 tysięcy za każdy zdobyty punkt. Przy 150 punktach z bonusami zgarnie 2 miliony za cały sezon. Jednak, nie taka Polska zła, nawiązując do tego jak wcześniej Jensen nas obrażał.