Pomysł zakazu łączenia startów w imprezach rangi mistrzostw świata i Europy zrodził się w minionym roku, kiedy polska firma One Sport reaktywowała indywidualne mistrzostwa Europy. Cykl zorganizowany w formie czterech turniejów przyciągnął czołówkę żużlowców ścigających się także w indywidualnych mistrzostwach świata. To nie spodobało się właścicielom praw do Grand Prix, brytyjskiej firmie BSI, która uznała europejski czempionat za konkurencję. Władze BSI zażądały od FIM wprowadzenia zakazu łączenia startów w obu tych cyklach. Pomysł ten od początku spotkał się z ogromną krytyką ze strony żużlowców i zdecydowanej większości środowiska. Wydawało się wówczas, że temat upadł. Tymczasem FIM wprowadziła podczas swojego ostatniego spotkania w Genewie zakaz łączenia startów na imprezach rangi mistrzostw świata i Europy dla wszystkich dyscyplin pod jej auspicjami. Gollob jest oburzony postępowaniem FIM, mimo, że zakaz nie dotknie go w tym sezonie bezpośrednio. Zawodnik Unibaksu Toruń sam zrezygnował bowiem z udziału w tegorocznej Grand Prix, zapowiadając walkę o tytuł mistrza Europy, którego w kolekcji jeszcze nie ma. - Jestem zbulwersowany postawą FIM w kwestii ograniczenia możliwości startów zawodników w imprezach mistrzowskich na szczeblu kontynentalnym i światowym. Żużel to nie jest sport na tyle masowy, by mógł pozwolić sobie na tego typu sztuczne ograniczenia. To uderza bezpośrednio w interes zawodników i tego typu pomysłom trzeba przeciwstawiać się w zdecydowany sposób - powiedział Gollob. Wzywa także wszystkich zawodników do przeciwstawienia się takiemu postępowaniu federacji. - Chciałbym wezwać wszystkich zawodników do tego, by jawnie przeciwstawili się tej kuriozalnej decyzji FIM. Nie możemy pozwolić sobie na takie traktowanie przez najwyższe władze światowego żużla, ja się z tym kategorycznie nie zgadzam. Ciągłe przesuwanie granicy tolerancji dla zachowań działaczy, którzy nie mają pojęcia o tym co robią, to olbrzymi skandal i nie można przejść obok tego obojętnie - dodał mistrz świata z 2010 roku. Trudy wybór czeka więc w najbliższym czasie wszystkich, którzy chcieli walczyć zarówno o tytuły europejskie jak i światowe. Spory problem ma m.in. Duńczyk Nicki Pedersen. "Na razie czekamy na wyjaśnienia i oficjalny komunikat, ale na pewno sprawa jest poważna. Mam już sprzedany pakiet sponsorski w związku ze startami w mistrzostwach Europy. Dodatkowo jeden z turniejów ma odbyć się w Danii, w Holsted. Jeśli zakaz faktycznie zostanie wprowadzony, to kto zwróci mi poniesione koszty?" - zastanawia w rozmowie z duńskim portalem internetowym ekstrabladet.dk Pedersen. Rosjanin Emil Sajfutdinow prawdopodobnie zażąda unieważnienia jego formularza potwierdzającego udział w Grand Prix i wybierze mistrzostwa Starego Kontynentu. Z kolei Szwed Andreas Jonsson zdecydował się na walkę o miano najlepszego żużlowca na świecie. "Decyzja o rezygnacji z SEC już zapadła. Rozmawialiśmy na ten temat z organizatorami i wyjaśniliśmy, że na tę chwilę priorytetem Andreasa jest walka o tytuł mistrza świata" - powiedział portalowi sportowefakty.pl menadżer Jonssona Dawid Kozioł. Tymczasem Gollob, który jako stały uczestnik mistrzostw Europy rozważał możliwość startu z "dziką kartą" w turnieju GP w Bydgoszczy, po decyzji FIM kategorycznie wykluczył taką możliwość. - W zaistniałej sytuacji nie wyobrażam sobie, jak, jako stały uczestnik cyklu SEC, miałbym przyjąć zaproszenie do startu w Grand Prix w Bydgoszczy - jeżeli taką propozycję oficjalnie dostanę. Nie mogę zgodzić się na to, by zawodnicy i osoby, którym zależy na promocji speedwaya, były traktowane w ten sposób - powiedział. Zaapelował jednocześnie do najwyższych władz federacji o rozsądek i wycofanie się z podjętej decyzji. Właściciel praw do mistrzostw Europy, firma One Sport ma już podpisane umowy nie tylko z zawodnikami, ale także ze sponsorami, telewizją i organizatorami dwóch z czterech turniejów cyklu. Kilka miesięcy temu, gdy po raz pierwszy pojawił się pomysł wprowadzenia przez FIM zakazu zapowiadała, że cała sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Jak poinformowali w piątek przedstawiciele firmy, obecnie prawnicy analizują całą sytuację w celu podjęcia kroków prawnych do zablokowania decyzji federacji lub w przypadku braku reakcji uzyskania odpowiedniego odszkodowania. Zapewnili jednocześnie, że przygotowania do cyklu idą pełną parą i są niezakłócone. Na decyzję FIM zareagowało już także dwóch polskich sponsorów związanych z zawodnikami i cyklem Grand Prix. Jak poinformował portal sportowefakty.pl, firma Nice postanowiła nie przedłużać umowy z Jarosławem Hampelem i Krzysztofem Kasprzakiem na sponsoring podczas ich startów w GP, a firma FOGO podjęła decyzję o wycofaniu się ze sponsoringu cyklu Grand Prix.