Gollob w sobotni wieczór właściwie nie istniał na torze. W kolejnych startach nie był w stanie nawiązać walki z rywalami i tylko wyścig, którym żegnał się z imprezą wypadł przyzwoicie, gdyż za jego plecami zostali dwaj rywala: David Howe i Antonio Lindback. Poza nimi w Cardiff Tomkowi udało się pokonać tylko Wiesława Jagusia. "Gratuluję zwycięstwa Chrisowi, czuł się na tym torze chyba najlepiej z nas wszystkich. Ja nie mogłem poradzić sobie z tą nawierzchnią i dlatego jest taki wynik. Słabo wychodziłem ze startu, a to było dziś lekarstwem na zwycięstwo. W ostatnim starcie było już lepiej, ale najwyraźniej to nie był mój dzień" - napisał Tomasz Gollob na łamach swojej strony internetowej. Na stan toru Polak narzekał już po oficjalnym treningu w przeddzień imprezy. Jego zdaniem nawierzchnia nie była tak dobrze przygotowana, jak w Kopenhadze i w związku z tym powstawały dziury i koleiny. Jednakże to nie stanowi żadnego usprawiedliwienia, bo w takich warunkach problemów ze skuteczną i widowiskową jazdą nie mieli rywale, a w tym również mniej utytułowani i doświadczeni, jak choćby Chris Harris. Gollob mimo tak słabej postawy zajmuje w klasyfikacji generalnej ósmą pozycję. Jednakże taka postawa lidera reprezentacji musi niepokoić kibiców przed zbliżającym się Drużynowym Pucharem Świata. "Biało-czerwoni" startujący w Grand Prix od dłuższego czasu nie są w stanie nawiązać walki ze światową czołówką. Czy można zatem liczyć na to, że zdołają udanie rywalizować o najwyższe trofeum w prestiżowej imprezie, jaka rozegrana zostanie w Lesznie? Konrad Chudziński