W 7. biegu przez pomyłkę kierownika startu, który po trzech okrążeniach pokazał szachownicę oznajmiającą koniec wyścigu, wśród jadących zawodników nastąpiła konsternacja. Cała stawka zwolniła, po czym dojechała do mety na "pół gazu". Sędzia zgodnie z regulaminem nakazał powtórkę wyścigu. Jednak w powtórce ewidentnie Tomasz Gollob obydwoma kołami przekroczył linie krawężnika, za co powinien zostać wykluczony. Dziwi fakt, iż sprawiedliwy nie chciał skorzystać z zapisu kamer komercyjnej telewizji, która przeprowadzała transmisję na żywo. "Nie chcę tego komentować. Sędzia widział i podjął wedle niego słuszną decyzję. Nie jechałem celowo w lewo, lecz broniłem się przed zepchnięciem przez Nickiego - tłumaczył Tomasz Gollob. Ratowałem się. W innym przypadku mogłyby być przykre konsekwencje. Nie przejechałem obydwoma kołami krawężnika. Jechałem po linii, co nie kwalifikuje się do wykluczenia - wyjaśniał Gollob. - Sędzia nie postąpił sprawiedliwie. Decyzja była korzystna dla Tarnowa. Należało zaliczyć wyniki, ponieważ przejechałem 4 okrążenia! - upierał się Nicki Pedersen. Do powtórki nie zdążyłem zmienić opony, co udało się przeciwnikom. Miałem dobry start, ale Gollob wyprzedził mnie w pierwszym łuku mając lepszą przyczepność. - Głuchy nie dotknął taśmy, a został niesłusznie wykluczony. A więc w pomyłkach sędziego jest na remis - ripostował Kołodziej. - Myślę, że jest to zły komentarz - wyjaśniał dalej Gollob. - Sędzia zinterpretował zdarzenie jako w ferworze walki. Byłem spychany. Nie miałem innego toru jazdy. Nicki delikatnie mnie zablokował. Miał prawo, bo był z przodu. Ale ja musiałem się bronić. Co innego miałem zrobić w tej sytuacji? - pytał retorycznie Gollob. Jeśli nawet Tomasz Gollob ma rację, wedle regulaminu sędzia powinien zarządzić powtórkę. Pan Bryła podjął taką decyzję i nic nie możemy zrobić. Oglądaliśmy w ekranach telewizora w parkingu i ewidentnie Gollob przekroczył krawężnik - skomentował Zbigniew Polak, kierownik drużyny Marmy. - Nie możemy wnieść protestu, bo sytuacje dotyczą rozstrzygnięć na torze - skomentował Jacek Ziółkowski, menedżer rzeszowian. Grzegorz Drozd