Na 99%, 28 września jedynie Bartosz Zmarzlik spośród Polaków będzie pewny udziału w Grand Prix 2025. Szymon Woźniak nie ma żadnych szans na utrzymanie, a Dominik Kubera traci aż 13 punktów do miejsca gwarantującego ten status. Znów możemy być świadkami kontrowersyjnych decyzji organizatorów. Gigant chce naprawić swój błąd, gwiazdor może wrócić do Grand Prix Przy okazji przypomnijmy, na jakiej zasadzie promotor ustala stawkę. Pewne miejsce udziału w przyszłorocznym cyklu mają zawodnicy sklasyfikowani w czołowej szóstce mistrzostw świata 2024 roku. Promocję uzyska także najlepsza czwórka Grand Prix Challenge oraz indywidualny mistrz Europy. Ponadto FIM i Discovery mają do rozdania cztery stałe dzikie karty. Jeśli chodzi o eliminacje, do boju w Pardubicach stanie czterech naszych reprezentantów (Dominik Kubera, Patryk Dudek, Przemysław Pawlicki i Kacper Woryna). Dwaj pierwsi wydają się być głównymi faworytami imprezy i jeżeli wykonają założony plan, to w zasadzie nie będzie mowy o dzikiej karcie dla biało-czerwonego. W tym kontekście wiele się mówi o nominacji dla Macieja Janowskiego, który w ubiegłym roku był najbardziej pokrzywdzony ze wszystkich. Zaapelował w sprawie Polaka, "Cykl potrzebuje takich jak on" Zakładając, że tylko Dudek wywalczy awans, Kubera może zatem wylecieć z cyklu. Mało prawdopodobne, że dwukrotnie z rzędu otrzyma przepustkę, pomimo że w debiucie prezentuje się całkiem nieźle. Byłaby to dość kontrowersyjna decyzja, z którą już teraz nie wszyscy się zgadzają. - Dominik z pewnością zasłużył na dziką kartę. Ten cykl potrzebuje świeżej krwi i takich zawodników jak on - ambitnych, z potencjałem, którzy już stawali na podium i potrafią dostarczyć nam emocji. Czekam na niego w przyszłym sezonie Grand Prix i mam wielką nadzieję, że tak się stanie - komentuje. Nie zapowiada się jednak na to, żeby oficjele w najbliższym czasie zmienili swoje nastawienie. Na ten moment wiele wskazuje na to, że wszystko jest w rękach tylko i wyłącznie Kubery.