Kamil Hynek, Interia: GKM przeszedł w ostatnich tygodniach drogę z nieba do piekła. Z głównego kandydata do spadku, nagle znalazł się nad kreską i znów jest w grze o fazę play-off. Piotr Markuszewski, były zawodnik GKM-u Grudziądz: Od początku sezonu przeżywaliśmy huśtawkę nastrojów, zawodnicy z Grudziądza zabrali nas na emocjonalny rollercoaster. Ta drużyna przypomina brzydkie kaczątko, które z biegiem czasu przeobraziło się w pięknego łabędzia. Tylko, że to jeszcze nie koniec. Rozgrywki wchodzą w decydującą fazę i teraz dopiero oddzielimy chłopców od mężczyzn. Koniec świata. Juniorzy GKM-u zdobyli w meczu z Apatorem trzynaście punktów. - W poprzednich latach nasi młodzieżowcy zbierali cięgi. Byli uznawani za najgorszą formację w lidze, ciągle wysłuchiwali, że są dostarczycielami punktów i do niczego się nadają. W klubie nikt nie nakładał na nich presji, wszyscy czekali, że ten progres wreszcie przyjdzie. No i malkontenci, którzy powiesili już psy na drużynie są teraz w odwrocie, bo dostali piękną odpowiedź na torze. Ma pan jakieś gotowe wytłumaczenie na to, co się stało z GKM-em, że ten zespół przeszedł taką metamorfozę? - Potrzebowaliśmy impulsu, meczu, który zwolni blokadę. Po rozgromieniu mistrza Polski z Lublina złapaliśmy oddech. Po oddaniu na wypożyczenie Norberta Krakowiaka i Mateusza Szczepaniaka skład się wykrystalizował, poprawiła się atmosfera i zgranie. Być może prezes po serii porażek przeprowadził męską rozmowę z drużyną, Janusz Ślączka wziął na pogawędkę Fredrika Jakobsena, który na tę chwilę jest tą jedną kulą u nogi. Na moje oko, Duńczyk zmaga się z "grubszym" problemem sprzętowym. Odkąd pamiętam pan zawsze wpychał do GKM-u Maksa Fricke. Wejście w rozgrywki miał bardzo niemrawe, ale teraz stał się liderem pełną gębą. - Obserwowałem go wiele lat, jeszcze w czasach juniorskich. Zawsze miałem słabość do tego żużlowca, bo gość przejawia duży potencjał. Jego największym mankamentem jest nieustabilizowana forma, ale to od jego reaktywacji GKM rozpoczął marsz w gorę tabeli. Przy nim urósł np. Wadim Tarasienko. Z czego wynika indolencja Apatora? Tam poza Emilem Sajfutdinowem i przebłyskami Roberta nie zgadza się totalnie nic. - Torunianie są GKM-em ze startu sezonu. Nastąpiła zamiana miejsc. Tutaj Ameryki nie odkryję, spotkania zawala Patryk Dudek. Męczy się okrutnie, silniki nie jadą, jest kłopot z ich dopasowaniem, a dziś sprzęt zrobił się strasznie czuły. Lampart przechodzi obok zawodów, za mało daje też Przedpełski, który wyskoczy raz i potem ginie. Nad juniorami szkoda się pastwić. Policzył pan punkty do końca rundy zasadniczej? GKM jest już blisko utrzymania, ale do play-offów trzeba jeszcze coś dorzucić. - Terminarz nam sprzyja. Analizując pobieżnie tabelę krzywda nie powinna nam się stać. Z Krosnem i Gorzowem u siebie trzeba wygrać w cuglach, na Wilkach zgarnąć bonus, a może i pokusić się o niespodziankę w Lesznie. Zakładając ten optymistyczny scenariusz, za jednym zamachem klepniemy utrzymanie i przełamiemy klątwę play-offów. Po zakończeniu bieżącego sezonu GKM musi szukać nowego żużlowca na pozycję U24. Czy zamykający przygodę z juniorskim żużlem Kacper Pludra to odpowiedni kandydat? - Opiekun młodzieżowców - Robert Kościecha powiedział, że to naturalny wybór i chętnie na niego by postawił. Zgadzam się w całej rozciągłości. Posucha na rynku jest duża, a my trzymamy pod nosem faceta, któremu warto zaufać i dać szansę. W GKM-ie występuje od półtora roku, więc jego atutem jest znajomość domowego toru. Szukanie kogoś z zewnątrz wiązałoby się z ryzykiem, że zawodnikowi X zeszłoby zanim połapałby kąty, a owal przy Hallera po przebudowie jest dość niewdzięczny do nauki. Gdyby był pan menedżerem GKM-u i Apator odrzuciłby Patryka Dudka, podjąłby się pan jego naprawy? - Patryk w formie, to kozak i każdy wziąłby go z pocałowaniem ręki. Ale spróbowałbym odmładzać ten zespół. Zarzuciłbym sieci na bohaterów nieoczywistych. Spenetrowałbym Wyspy Brytyjskie i niższe ligi. Nie ukrywam, że z uwagą śledzę poczynania dwóch panów o nazwisku Hansen. Madsa z Gdańska i Patricka z Rybnika. Marzy się panu perspektywiczny skład. Średnią wieku zawyża Nicki Pedersen, przy spadku Krosna, do wzięcia będzie Jason Doyle, Wrocław odpali prawdopodobnie Taia Woffindena, a Lublin Jarosława Hampela. Wszyscy grubo po trzydziestce, albo z czterdziestką na karku. Nijak to się ma do pana koncepcji, a wzmocnienia są konieczne. - Jestem za mieszanką rutyny z młodością i wyłapaniem odpowiedniego balansu. Jeśli Tai spadnie z transferowego stołu, żal byłoby go nie podnieść. Brytyjczyk chyba zasiedział się we Wrocławiu, potrzebuje oczyszczenia i mógłby być dobrym strzałem. Z tymi starszymi zawodnikami mam zawsze dylemat, bo widzę jak te kontrakty są co roku windowane i oni myślą bardziej cyferkami. Żeby jeszcze poodcinać kupony i dorobić coś dorobić emeryturki. Diamenciki z niższych lig czekają na oszlifowanie, oni będą kipieć ambicją, gryźć tor, aby utrzymać się na powierzchni. Kasa owszem, ale później. Najpierw coś pokaż. GKM zawsze mierzył siły na zamiaru. Przeważnie nie było licytacji na wyniszczenie z potentatami. - Klub wyznaje zrównoważoną politykę finansową i od lat się jej trzyma. Nie ma życia na zasadzie zastaw się a postaw się. Kontraktowano z reguły jedną armatę i wokół niej dobudowywano resztę solidnych kondygnacji. Glebowi Czugunowowi powinna się odciąć internet? Wiem pan do czego piję. - Rosjanin wpadł w dołek i chyba wylał swoją frustrację, ale lekko się zagalopował. W innym wywiadzie stwierdziłem, że Gleb musi się określić, co chce w życiu robić, komponować muzykę, czy jeździć na żużlu. Łapanie kilku srok za ogon chyba jeszcze nikomu nie wyszło na zdrowie. Przy roztrenowaniu, w zimie, gdy motocykle schowa do garażu niech sobie kręci teledyski, ale jeżeli planuje przyszłość z żużlem, to polecam skupić się na treningach.