Dni Nickiego Pedersena w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz są policzone. Zawodnik wylewa żale na lewo i prawo, że klub nie rozmawia z nim o przedłużeniu współpracy, ale czy zasłużył, aby brać go na poważnie pod uwagę przy budowie składu na nowy sezon? Gdybym był prezesem nie chciałbym takiego zawodnika. Miałbym po dziurki w nosie jego lekceważącego zachowania. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Mecz w Lesznie i pozorowanie defektów, to kulminacja żenady i amatorki. Pedersen zachowuje się jak obrażona primadonna Od dawna wiadomo, że Duńczyk nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa, zachowuje się jak obrażona primadonna, a jego wybujałe ego wykracza poza skalę. U tego faceta nie zachodzi żadna refleksja, nie pamiętam, kiedy kogoś przeprosił, albo zabił się w pierś. Nicki wytwarza wokół siebie aurę człowieka, w której, wszyscy się na niego uwzięli i to świat wokół jest zły, a nie on sam. Po paru kolejkach byliśmy pod wrażeniem Nickiego, który po groźnej kontuzji wrócił z przytupem. Chwaliliśmy go za przemianę, ale teraz nastąpiło odwrócenie wajchy o sto osiemdziesiąt stopni. Jest gorzej niż było. Jak Polska długa i szeroka w klubach zawsze panował terror Pedersena. Menedżerowie bali się do niego podejść, żeby przypadkiem nie nadziać się na soczystą wiązankę. Inna sprawa, że prezesi i trenerzy są trochę zakładnikami byłych mistrzów. To nie szatnia piłkarska, że po kiepskim meczu zastosujesz terapię wstrząsową, wymienisz sobie pół drużyny i wstawisz rezerwowych. Gdy na szali jest play-off lub utrzymanie klubu żużlowe muszą tolerować fochy swoich gwiazd, dlatego Janusz Ślączka woli zamiatać pod dywan Pedersenowe wyskoki, a odegrać się na nim po sezonie odsyłając do pośredniaka po zakończeniu kontraktu. Czy nabierze się ktoś jeszcze na jego usługi w PGE Ekstralidze? Prezesi też nie są ślepi. Nicki zaczął odcinać kupony od znakomitej kariery i to nie jest już materiał na lidera. Na własnym torze, gdy jest równo jak stół, od biedy szarpnie dwucyfrówkę, ale na wyjazdach będzie kręcenie ruletką. Specjalna "nagroda" na gali PGE Ekstraligi Tytułem zakończenia. Rzucam Speedway Ekstralidze pomysł pod rozwagę. Skoro na balach Tygodnika Żużlowego przyjęło się wręczać Dętkę Roku, to proponuję na wieńczącej sezon Gali Ekstraligi obok prestiżowych Szczakieli, nominować zawodników do Złotej Dmuchawy Sezonu. Albo niech "nagroda" zmienia co dwanaście miesięcy nazwę, ale kojarzy się z żużlowcem, który na tę statuetkę "zapracował" swoim wybrykiem. Oczywiście cała akcja odbywałaby się w tajemnicy, tak aby "laureat" miał niespodziankę. Kilkanaście kamer wycelowanych w delikwenta, zaproszenie na środek wypełnionej po brzegi kolegami z toru sali? Jestem przekonany, że wielu zawodników zastanowiłoby się następnym razem przynajmniej dwa razy, zanim zdecydowałoby się na jakiś "odpał". Zgrywałeś wcześniej chojraka, to miej cywilna odwagę spalić się ze wstydu. Leszek Tillinger