Jeśli szejk z Dubaju zobaczy jazdę Janusza Kołodzieja w Grudziądzu, to nie będzie miał wątpliwości, że ten kontrakt musi zwyczajnie podpisać. Krzysztof Cegielski już przygotował i wysłał papiery tam, gdzie trzeba. Teraz piłeczka jest po stronie szejka i jego banku. "Pewny jak Kołodziej", to będzie znakomity i prawdziwy slogan reklamowy. Trzy razy stłukł mistrza świata na kwaśne jabłko Niektórzy uważają, że 15 punktów Kołodzieja (komplet) i wygrana Fogo Unii z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz, to coś, co sprawi, że w Lesznie nie będą się musieli oglądać nerwowo do tyłu i martwić się o ekstraligowy byt. Kołodziej w Grudziądzu dokonał niemożliwego. Mówił, że tego toru nie znosi, a jednak poprowadził zespół do wygranej i trzy razy stłukł na kwaśne jabłko 3-krotnego mistrza świata Nickiego Pedersena. To były ważne wygrane Polaka. One podcięły gospodarzom skrzydła. Cegielski już się nie dziwi, że dzwonił do niego "szejk" Po takim meczu jak ten Krzysztof Cegielski, menadżer Kołodzieja, już chyba się nie dziwi, że to do niego zadzwonił "szejk z Dubaju" i poprosił o przygotowanie oferty dla finansowej instytucji, która chciałaby wykupić reklamę na stroju polskiej gwiazdy. Kołodziej w polskiej lidze, to marka. Co rok pół ligi chce go kupić. Dostaje on abstrakcyjne oferty. Niektórzy są gotowi położyć na stole kontrakt na 3 miliony złotych, byle tylko mieć Kołodzieja u siebie. On jednak chce jeździć tam, gdzie czuje się dobrze, dlatego całą swoją karierę, jak dotąd, związał z dwoma klubami: Unią Tarnów i Unią Leszno. Dwa kluby i życie wywrócone do góry nogami W Unii Tarnów się wychował, zdobył pierwsze sukcesy. W 2009 roku poczuł się jednak zmęczony jazdą w tym klubie. Kiedyś powiedział nam, że chciał wtedy skończyć karierę, że miał dosyć żużla. - Ta sama zupa jedzona każdego dnia przestaje smakować - przyznał i odszedł do Unii Leszno, żeby ratować karierę. Za zmianą klubu poszły też kolejne. Przewrócił swoje życie do góry nogami. Przeprowadził się na wieś, zmienił też dietę. Dotąd jadł byle co, ale uznał, że to nie jest dobre. Przeczytał całą górę książek i mechanicy, którzy dotąd zawsze znaleźli w jego lodówce coś dla siebie, teraz szybko ją zamykali, bo nie mieli co zjeść. Do sezonu 2010 Kołodziej przystąpił bez zbędnych kilogramów. Furorę robił też jego termos z zieloną herbatą. Mówił, że dodaje mu mocy. Inni też chcieli taką mieć. Jarosław Hampel, kolega z Unii też zaczął przychodzić z termosem na mecze, a producent herbaty Julius Meinl podpisał niezły kontrakt sponsorski z Kołodziejem. Dieta wyszła mu bokiem Rok 2010 był rewelacyjny, bodaj najlepszy w jego karierze, ale w 2011 znalazł się na dnie. Dieta i odchudzanie wyszły mu bokiem. Był tak słaby, że spadał z motocykla. W końcu trafił do szpitala. Znalazł się na cenzurowanym. Mówiono, że przesadził. Krążyły legendy o tym, jak to Kołodziej ubrany ciepło od stóp do głów zamykał się przed meczami w rozgrzanym busie. Żeby się wypocić. Żeby wrócić na właściwe tory, znów przewrócił wszystko do góry nogami. Wrócił do Tarnowa. Na długo, bo na pięć sezonów. Zdobył z Unią złoto, trzy brązowe medale i spadł z Ekstraligi. I wtedy znowu odezwało się Leszno. W latach 2017-2020 zdobył z Unią cztery złote medale, a od 2021 broni drużyny w latach chudych. Rok temu miał do pomocy Jasona Doyle’a, teraz został sam. Kibice mówią, że jak jemu się coś stanie, to zespół spadnie. Na razie jednak nie dzieje się nic złego.