Żużlowi tunerzy rywalizują ze sobą. Przykładowo Duńczyk Flemming Graversen zrobił swój własny silnik. Anglik Ashley Holloway we współpracy z inżynierem z Formuły 1 przygotowuje silnik z pneumatycznymi sprężynami. Jednak prawdziwa gra toczy się o nową głowicę. Graversen i Holloway już mają nowe głowice Głowica to najważniejsza część silnika. To mózg silnika. Graversen i Holloway, których wspominaliśmy, już mają swoje, nowe głowice. Łatwo je zauważyć na silniku. Odznaczają się kolorem. Jak mówią nam zawodnicy, są takie srebrne, świecące. Dotąd było tak, że cała głowica była robiona w formie. Nie był to jednak twór doskonały. Zdarzało się, że siadały zawory, że żużlowiec nagle czuł spadek mocy silnika. Jak tłumaczą nam specjaliści, ta nowa głowica jest lepsza, bo jest frezowana z bryły, na przykład z aluminium. Dzięki temu jest bardziej doskonała, stabilna, m wyższą jakość. Holloway niedawno wrzucił na media społecznościowe zdjęcie robionej przez siebie głowicy, ale o szczegółach nie chce rozmawiać. Wiemy natomiast, że ogromną rolę w przygotowaniu dobrej głowicy odgrywają maszyny i urządzenia użyte do jej produkcji. Nie wiemy jak inni, ale mamy informacje, że Polak Ryszard Kowalski bije wszystkich na głowę frezarką za milion. O warsztacie Kowalskiego krążą legendy O wyposażeniu warsztatu polskiego tunera krążą legendy. On sam nigdy nie chwalił się głośno tym, co ma, ani tym ile za to zapłacił. Tajemnica zakładu. Natomiast dzięki wspomnianej frezarce może robić głowice naprawdę wysokiej klasy. To pozwoli utrzymać mu pozycję numer 1 na giełdzie żużlowych mechaników. Trzeba wiedzieć, że żużlowy tuner to jest gość. Już dekadę temu Tomasz Gollob, żużlowy mistrz świata, mówił o tym, że ich przychody przekraczają milion euro. Cena jednego silnika waha się od 28 do 40 tysięcy złotych. Serwis też kosztuje ponad 10 tysięcy. Jeśli tuner jest wydajny, jeśli ma tylko kogoś do pomocy, to jest w stanie przygotować 8 nowych silników w miesiącu, dołożyć kilka serwisów i zgarnąć około pół miliona. Jak pomnożymy to przez dwanaście, to wyjdzie nam więcej, niż mówił Gollob. Tuner ma pieniądze, ale nie ma życia Taka praca mechanika ma też jednak swoje ciemne strony. Michał Marmuszewski, wschodząca gwiazda z Lublina, rok temu mówił nam, że w tygodniu nie wychodzi ze swojego warsztatu. W środowisku doskonale znana jest też historia Szweda Jana Anderssona, który wszedł na top i rzucił to wszystko w diabły, bo nie miał życia. Dlatego sprzedał swój warsztat i sprzęt, a teraz cieszy się zasłużoną emeryturą. Andersson po złocie Golloba w 2010 roku był jedynką wśród tunerów i kasował duże pieniądze za każdy silnik. Dziś taką jedynką jest Kowalski. To on kasuje za nazwisko. Przemawiają za nim złote medale Bartosza Zmarzlika. Jeśli zrobi najlepszą głowicę, to tylko może podbić swoją cenę. Nic dziwnego, że stawia na drogi sprzęt. Nie on jeden. Jego konkurencja też stawia na bogate wyposażenie. Frezarka za milion bije jednak wszystko na głowę.