Dariusz Ostafiński, Interia: Ile warte jest słowo Adriana Gały. Pytam, bo prezes Wybrzeża Gdańsk mówi: Jensen, Gała i Lahti nie dotrzymali słowa. Adrian Gała, żużlowiec SpecHouse PSŻ Poznań: Myślę, że ci, którzy mnie znają dobrze wiedzą, że dla mnie papier nie jest ważny, a uścisk ręki i dane słowo wiele znaczą. W przypadku Wybrzeża, z bólem musiałem postąpić tak, jak postąpiłem. Źle się z tym czułem, bo to wbrew moim zasadom, ale nie mogłem sobie pozwolić na drugi taki rok, jak ten poprzedni, gdzie trzeba było wydzwaniać i prosić się o pieniądze. Adrian Gała o rozstaniu z Wybrzeżem Gdańsk Przypomnijmy, że najpierw dogadał się pan z Wybrzeżem, a potem ogłosił odejście do PSŻ. Co o tym przesądziło? - Skończyła się moja cierpliwość. W lipcu skończyłem sezon, więc łatwo można sobie policzyć, o ile dni były przeterminowane moje faktury. Nie chciałbym jednak mówić źle o klubie, czy o prezesie, bo wszystko prócz finansów mi tam pasowało. Jednak pan odszedł, a to o czymś świadczy. - Tylko o tym, że finanse są w naszym sporcie ważne, bardzo ważne. Wszystko drożeje. Nie tylko sprzęt, mechanicy, ale i cała otoczka. Każdy ma swoje rodziny i liczy na regularne wypłaty. Nie chciałem sobie robić długów gdziekolwiek. Ani u mechaników, ani tam, gdzie kupuję sprzęt i części. Prezes Wybrzeża Tadeusz Zdunek nie miał jednak litości ani dla pana, ani też dla Jensena i Lahtiego. Wasze odejście bardzo go rozczarowało i to tak delikatnie mówiąc. - Ja prezesa Zdunka bardzo szanuję, bo on wykłada swoje pieniądze, a do takich ludzi trzeba mieć szacunek. I raz jeszcze powtórzę, że ja się w Gdańsku dobrze czułem. Poza prezesem wspomniałbym jeszcze o Eryku Jóźwiaku. Dlaczego? - Menadżer oddawał całe swoje serce, żeby to wszystko miało ręce i nogi. A takich ludzi jest mało, którzy są tak zaangażowani w swoją pracę. Takich, czyli jakich? - Takich, którym zależy na atmosferze i wyniku tak bardzo, że nawet samodzielnie przygotowują tor. On starał się to godzić. Adrian Gała mówi, ile wyda w sezonie 2023 Powiedział pan, że pieniądze są w żużlu bardzo ważne, bo ceny rosną. Ile będzie kosztował pana sezon 2023? - Zasadniczo jestem dość dobrze policzony. Każdą złotówkę, którą przeznaczam na żużel, zapisuję w notesie. Trochę tak, jak Janusz Kołodziej. - Robię to, bo dla mnie porządek jest bardzo istotny. A odpowiadając na pana pytanie wprost, powiem, że ten najbliższy pierwszoligowy sezon będzie mnie kosztował 450 tysięcy złotych. A jakby to była Ekstraliga? - To pewnie kwota byłaby bardzo podobna. To nie ma znaczenia, w jakiej lidze jedziesz. W każdej musisz zadbać o detale i nie możesz na niczym oszczędzać. Zapytałem o Ekstraligę, bo w trakcie ostatniego okna krążyła kwota pół miliona złotych, jako absolutne minimum dla polskiego seniora drugiej linii za podpis. - Wszystko drożeje. Jest inflacja, która dotyka każdego z nas. Ciężko mi powiedzieć, jak kto ma skonstruowany team, z ilu tunerów korzysta, ile ma silników czy ilość zawodów. Ja na tym nie oszczędzam, wiem, ile mnie to kosztuje. Mam nadzieję, że ten budżet, który podałem, to się w nim zamknę. Jak nie, to trzeba to będzie skorygować, żeby być dobrze przygotowanym do każdego meczu. Na pewno nie będę oszczędzał, a każda zarobiona złotówka, o ile będzie taka potrzeba, pójdzie na dodatkowe wydatki. Bo chodzi o to, żeby miał spokój, żeby nic nie spędzało mi snu z powiek, żebym mógł powiedzieć, że dla wyniku zrobiłem wszystko. Szczere wyznanie Adriana Gały. Mówi, dlaczego to robi A to, co zostaje po odjęciu kosztów, pozwala powiedzieć, że jazda na żużlu się opłaca. Zważywszy na niebezpieczeństwo i na to, że w zasadzie żaden z was nie może być pewny, czy jadąc na mecz, wróci jeszcze do domu. - Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma u nas stałej miesięcznej wypłaty. Jest to, co zgarniemy z toru, a to jest uzależnione od naszej skuteczności. Dlatego nie odpowiem, czy to się opłaca. Zresztą ja to robię, bo lubię, bo jestem szczęśliwy, że mogę uprawiać ten sport. Cieszę się, że mogę wstać, pójść na trening, pojechać na zawody. Wiadomo, że to nasza praca, że z tego żyjemy, ale ja tak o tym nie myślę. A niebezpieczeństwa? - O nich też nie myślimy. Ostatnie dwa lata miałem pechowe i szkoda. Zwłaszcza że to nie stało się z mojej winy. Pocieszam się jednak tym, że te dwa wypadki miałem poza granicami Wielkopolski. Teraz tutaj wróciłem, więc powinno być dobrze. Tak chcę o tym myśleć. Dlaczego PSŻ Poznań? - Jak zrobiło się głośno o rozliczeniach finansowych Wybrzeża, to dostałem trzy telefony z pierwszej ligi. Rozmawiałem z innymi, ale z Poznania jest mój główny sponsor, który mi pomaga i chyba to przeważyło. Marzy pan jeszcze o Ekstralidze? - Oczywiście, że tak. To jest mój główny cel. Dlatego kiedyś odszedłem z Gniezna, żeby wyjść ze strefy komfortu i spróbować czegoś nowego, innego, żeby przez to przygotować się na Ekstraligę. Dlatego ten rok będzie dla mnie bardzo ważny. Chcę zaatakować. Ciągle mocno inwestuję w sprzęt, żeby być przygotowanym, a przy okazji dziękuje sponsorom za wsparcie. Będzie też nowa osoba w moim teamie, która mi pomoże przybliżyć się do Ekstraligi. Kto to będzie? - Rafael Wojciechowski. On będzie moim doradca i pomagał w sprawach technicznych Wcześniej był nim w klubie z Gniezna. - Dokładnie. Natomiast zawsze był blisko mnie i mogę wręcz powiedzieć, że to dzięki niemu jeżdżę. Kiedy byłem młodym chłopakiem, to on we mnie zainwestował. Zna mnie od dziecka, więc tym bardziej cieszę się na współpracę z nim, bo jestem przekonany, że będzie wartością dodaną w moim teamie. Zobacz również: Jasne stanowisko prezesa. "To nie jest nasz dług"