Fogo Unia ubiła interes zimy Cellfast Wilki Krosno otarły się w minionym sezonie o PGE Ekstraligę mimo, że dysponowały najsłabszą formacją w całej eWinner 1. Lidze. Prezes Grzegorz Leśniak nie chce dopuścić do powtórki z rozrywki więc priorytetem na niedawny okres transferowy było poszukanie wartościowych młodzieżowców. Plan udało się wykonać w stu procentach. Jednego znalazł z Lesznie, a drugiego - Franciszka Karczewskiego wypożyczył z Częstochowy. Kwoty jakie wydał na zawodników niejednego przyprawiłyby o zawrót głowy. Krzysztof Sadurski przychodzi na zasadzie transferu definitywnego z Fogo Unii za ok. 300 tys. złotych. W komentarzach pojawiają się opinie, że leszczynianie na zdesperowanych Wilkach ubili interes zimy. Po tym jak szesnasty rok życia skończył Damian Ratajski, Sadurski stał się czwartej drużynie poprzedniego sezonu zbędny. Sam zawodnik zaczął poszukiwania zespołu, w którym będzie mógł liczyć na regularne starty. Karczewski jest szykowany na podstawowego juniora Eltrox Włókniarza w 2023 roku, a w Krośnie ma nabrać doświadczenia. Szef krośnieńskiego klubu uważa, że te ruchy zwrócą się nawiązką. - Może ktoś tak to odebrać, że wyłożyliśmy na Sadurskiego ciężkie pieniądze, ale radziłbym spojrzeć na tę kwestię z szerszej perspektywy. Zyskaliśmy super juniora, w zasadzie już ukształtowanego na trzy pełne sezony. To bardzo istotne w dzisiejszych czasach. To inwestycja długofalowa dająca nam spokój na przyszłość - wyjaśniał w niedawnym wywiadzie dla naszego portalu prezes Leśniak. 300 tysięcy na juniora, to pryszcz Podobnego zdania jest była prezes i sponsor klubu z Rzeszowa - Marta Półtorak. - Zrobiłabym tak samo. Powiem brutalnie, szkolenie jest diabelnie drogie. W kontekście wyszkolenia młodego człowieka, te 300 tys. wydane od ręki, to jest pryszcz. Suma niejednego zwaliłaby pewnie z nóg, natomiast wolałabym położyć na stół dużą kasą i zainwestować w pewnego, perspektywicznego zawodnika niż potem wyrzucić fortunę w błoto na chłopaka, który po roku zrezygnuje - odpowiada. W większości klubów dominuje zasada "tu i teraz". Prezesi funkcjonują pod ciągłą presją, są przyciskani do muru, ponieważ wynik ma być na już, a juniorzy w tej układance odgrywają kluczową rolę. Wilki choć wygrały rundę zasadniczą eWinner 1. Ligi, to w finale zostały zbite na kwaśne jabłko przez Arged Malesę, właśnie dlatego, że ta miała porządnych młodzieżowców. - W klubach tego czasu nie ma. Wiem coś na ten temat. Jeśli ktoś myśli o sukcesie, albo awansie wyżej musi się szybko zabezpieczyć. Sponsorzy też patrzą na ręce. Nikt nie lubi stagnacji. Na juniorce nie możesz mieć dostarczycieli punktów, tylko żużlowców, którzy zrobią różnicę. Na rynku transferowym już jest gorąco, dlatego nie dziwi, że nawet średniej klasy juniorzy windują cenę, a czuję, że to dopiero początek - tłumaczy Półtorak.