Temat spółek Skarbu Państwa w żużlu dzieli kibiców. Jedni są zadowoleni ze wsparcia, inni wręcz przeciwnie. Politycy w przedwyborczym okresie, w którym aktualnie jesteśmy chętnie pozują do zdjęć z przedstawicielami klubów. Hitem była obecność posła Łukasza Mejzy na konferencji Enea Falubazu Zielona Góra. Koszą ludzi, a pieniądze rozdają Głównym argumentem przeciwników rozdawnictwa pieniędzy przez spółki Skarbu Państwa jest fakt, że obecnie za rachunki płacimy krocie, a miliony na sport i często prywatne kluby rozdawane są na lewo i prawo. - Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że o takie wsparcie w przeszłości nie zabiegałem i, że takiego wsparcia nie dostaliśmy. Takie porozumienia były poprzedzone wielotygodniowymi rozmowami i zawsze dotyczyły konkretnej akcji. Teraz widzę, że stało się to niczym rozdawanie ulotek przed marketami. Wystarczy polityczny telefon i od razu znajdują się pieniądze. Dziwię się, że wsparcie dają w szczególności takie spółki, jak Enea, która ma niesamowicie wysokie marże i "kosi" społeczeństwo, a z drugiej lekką ręką rozdaje miliony. Co Enea może reklamować? Oni mają tylko prąd. Ta reklama nie ma dla nich znaczenia. Dochodzimy do absurdu - mówi Robert Dowhan. Jest na to złoty środek Jeśli spółki Skarbu Państwa chcą się reklamować, najlepiej dla wszystkich byłoby, gdyby sponsorowały PGE Ekstraligę. Tak właśnie robi PGE. O sponsoring PGE nikt nie miał problemu, a logo potentata na rynku energetycznym jest widoczne na każdym kevlarze zawodników. Dzięki temu spółki Skarbu Państwa miałyby lepszą reklamę, środowisko nie byłoby podzielone, a pieniądze podzielone po równo pomiędzy kluby. Takiego zdania jest nie tylko Robert Dowhan, ale także wielu działaczy żużlowych. Z oczywistych powodów jednak nie każdy. - Nie byłoby wówczas konfliktów między klubami, a także między kibicami. Byłoby to logiczne i przejrzyste. Sponsoring powinien pójść w tym kierunku. Obecnie mamy bałagan. Najgorsze sytuacje są wtedy, gdy prezesi SSP są politycznie nominowani na stanowisko, a o zarządzaniu nie mają zielonego pojęcia. To nie są ich pieniądze. Gdyby mieli swoje pieniądze wydawać, to poszliby w kierunku sponsoringu całych lig. Reklama byłaby wówczas bardziej skuteczna. Z drugiej strony przy obecnym kryzysie i inflacji, gdy ludzie płacą krocie za rachunki, takie rozdawnictwo woła o pomstę do nieba. Cieszę się jako zielonogórzanin, że Falubaz dostał wsparcie, natomiast jako człowieka krew mnie zalewa - zakończył Robert Dowhan.