Pedersen wrócił na tor po bardzo poważnej kontuzji i zapowiadał, że nie będzie śladu po wydarzeniach z zeszłego roku. Rzeczywiście, pierwszy mecz był kapitalny. Problem pojawił się jednak na wyjazdach. Duński zawodnik nie był w stanie opanować motocykla na trudniejszych torach, nie radził sobie, a koniec końców rezygnował w połowie zawodów, co wyglądało bardzo niepoważnie. Nikt w GKM-ie o tym nie mówił, ale były pogłoski o sporych pretensjach do żużlowca, który miał być niedostatecznie przygotowany do sezonu. GKM jest jednak całkowicie od niego uzależniony, a u siebie Pedersen wciąż jest liderem drużyny. W Grudziądzu nie mogą sobie pozwolić na żaden konflikt z nim, bo bez tego zawodnika nie ma mowy o utrzymaniu w lidze. Priorytetem dla klubu są przecież mecze domowe. I ostatni mecz domowy Nickiemu poszedł akurat kapitalnie, bo zdobył w nim 13 punktów i poprowadził zespół do sensacyjnie wysokiego zwycięstwa, które może dać utrzymanie w PGE Ekstralidze. Po meczu znów noszono go na rękach. Relacje są świetne. Pedersen na kolacji ze sponsorami Po meczu z Motorem Nicki Pedersen był ze wszystkich stron "bombardowany" gratulacjami i podziękowaniami, bo znów okazał się wielkim mistrzem. Chyba należy przyzwyczajać się do tego, że po prostu w obecnym stanie zdrowia nie będzie w stanie pomagać GKM-owi w meczach wyjazdowych, więc u siebie trzeba "wycisnąć" z niego ile się da. Po meczu Pedersen spotkał się ze sponsorami klubu, atmosfera była świetna, przyszły też rodziny uczestników. Widać, że wiara w utrzymanie wróciła. Teraz to Cellfast Wilki mają problem. A co z GKM-em? Przede wszystkim musi pilnować meczów u siebie, gdzie właśnie Pedersen będzie kluczowy. Niedziela pokazała, że jeśli ten zawodnik robi dwucyfrówkę, swoje jedzie Max Fricke, to grudziądzanie są w stanie tę ligę uratować. Przed nimi najważniejsze mecze, a zwłaszcza ten jeden: Wilki u siebie. Skoro udało się zgarnąć bonusa z mistrzem Polski, to jest szansa na to samo z beniaminkiem. A jeśli Pedersen i Fricke znów tak pojadą, w GKM-ie mogą być wielkimi optymistami.