Trwa fatalna passa występów reprezentantów Polski w Grand Prix na PGE Stadionie Narodowym. W dalszym ciągu żaden z "Biało-Czerwonych" nie potrafił jeszcze wygrać rundy w stolicy Polski od 2015 roku, gdy po raz pierwszy zorganizowano na największym polskim stadionie te prestiżowe zawody. W sobotę najlepszy okazał się Australijczyk Max Frick. Niestety, żadnemu z Polaków nie udało się awansować nawet do finału. Najlepszy z "Biało-Czerwonych" był Bartosz Zmarzlik, który zakończył zawody na piątym miejscu. Tuż za nim uplasował się Maciej Janowski, ósmy był Paweł Przedpełski. 12. miejsce zajął Patryk Dudek, 13. startujący z dziką kartą Maksym Drabik. 17. był rezerwowy Jakub Miśkowiak. - Zawody bardzo się mi podobały, było sporo fajnych wyścigów. W parkingu wrzało, było mnóstwo rotacji ze sprzętem. Tor się zmieniał i właściwie cały czas wymagało to od zawodników przeprowadzania jakichś zmian. Niestety, ale trzeba powiedzieć, że w dalszym ciągu trwa klątwa Stadionu Narodowego dla Polaków. Pechowo potoczyły się półfinały dla naszych reprezentantów. Cóż, to jest jednak sport i tak bywa. Zawiedziony może nie jestem, ale chyba gdzieś wszyscy czują pewien niedosyt - powiedział Interii Rafał Dobrucki. GP na żużlu w Warszawie. Rafał Dobrucki: To była loteria - Nie ma co kryć, że w sobotę, to była trochę loteria. Cały czas trzeba było bardzo precyzyjnie wycelować z ustawieniami, dużo też zależało od tego z jakiego pola się startowało. Trzeba było wykonać kawał dobrej roboty, żeby dojechać najpierw do półfinałów, a potem do finału - dodaje selekcjoner reprezentacji Polski. Największe nadzieje na przełamanie niechlubnej passy polscy kibice pokładali w Bartoszu Zmarzliku. Aktualny wicemistrz świata, mimo, że dobrze wyszedł ze startu w swoim półfinale, na trasie popełnił dwa błędy, które kosztowały go utratę najpierw pierwszego, a potem drugiego miejsca w wyścigu. GP na żużlu w Warszawie. Rafał Dobrucki: To ryzyko się nie opłaciło - Bartek był bardzo szybki w tym półfinale. Jednak po równaniu toru, szeroka jeszcze nie za bardzo nosiła i nie za bardzo miał się gdzie zmieścić ze swoją prędkością. Chyba też trochę zbyt nerwowo pojechał w tym biegu. Jeśli chodzi Macieja Janowskiego, to bardzo podobna sytuacja. Wybrał pierwsze pole, ale ono jest zero jedynkowe. Jest skuteczne, jeśli się wygra start, ale jeśli nie, to są kłopoty. On poniósł to ryzyko i jak widać się nie opłaciło. To wszystko nie zmienia faktu, że zarówno Bartek jak i pozostali Polacy pozostają moimi faworytami do czołowych miejsc w całym cyklu Grand Prix - zakończył Rafał Dobrucki. Po dwóch turniejach Gran Prix liderem z dorobkiem 32 punktów jest Bartosz Zmarzlik. O dwa mniej mają Leon Madsen i Mikkel Michelsen. 29. punktów ma czwarty Maciej Janowski, 12. miejsce zajmuje Paweł Przedpełski, 13. jest Patryk Dudek. Rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż