- Czy wyobraża pan sobie, że tysiąc ludzi wpada na murawę i dokonuje samosądu na zawodniku z Rosji - to między innymi przeczytał Jorge Viegas, prezydent FIM w liście od prezesa PZM Michała Sikory. PZM robi co może, żeby przekonać FIM do wyrzucenia Rosjan W polskim związku już wiedzą, że start Rosjan w polskiej lidze jest niemożliwy. Teraz już tylko próbują przekonać FIM do tego samego, by skutecznie zablokować jazdę żużlowcom z Rosji w imprezach międzynarodowych. Powód? Poza zwykłą ludzką przyzwoitością chodzi o cztery rundy Grand Prix w Polsce. Warszawa, Gorzów, Wrocław i Toruń mają w tym roku gościć najlepszych żużlowców na świecie. W żużlowej centrali już teraz można usłyszeć, ze być może trzeba będzie postawić sprawę na ostrzu noża i zagrozić FIM, że w razie startu Rosjan, nawet pod neutralną flagą, żadnego Grand Prix w Polsce nie będzie. Życie i zdrowie żużlowców z Rosji będzie zagrożone Główny argument jest taki, że Rosjanom nie da się zapewnić bezpieczeństwa. I nawet wynajęcie dużej liczby ochroniarzy może nie pomóc, bo gniew ludzi jest tak wielki, że może dojść do nieszczęścia. I nie ma znaczenia to, że Rosjanie pojadą pod neutralną flagą i w razie wygranej nikt nie zagra ich hymnu. W PZM stoją na jasnym stanowisku. Nie może być tak, że sportowcy z Ukrainy muszą łapać za karabiny i walczyć w obronie swojego kraju, a Rosjanie w tym czasie biorą udział w igrzyskach. Z naszych informacji wynika, że w przypadku GP Warszawy w rachubę wchodzi nawet zerwanie kontraktu. Nie wiadomo natomiast, jak zachowają się pozostałe miasta. Toruń i Wrocław są za tym, by ich rosyjscy żużlowcy jechali w lidze, więc najpewniej solidarności nie będzie. Ciekawe, jak zachowa się Gorzów. Prezes Moje Bermudy Stali Marek Grzyb nie chce Rosjan w lidze. Pytanie, czy okaże solidarność w sytuacji, gdy narazi to jego interes. A nie wątpliwie odwołanie GP w Gorzowie spowodowałoby straty w kasie.