22 grudnia 2021 zielonogórskim środowiskiem żużlowym wstrząsnęła wiadomość o i nagłej i niespodziewanej śmierci 45-letniego Tomasza Potońca. Falubaz dotąd się nie otrząsnął po stracie, ale musi szukać nowego człowieka na miejsce zmarłego pracownika. Stelmet Falubaz ma poważny problem I właśnie znalezienie dobrego następcy jest teraz największym problemem Falubazu. Bez toromistrza, który zna się na swojej robocie ciężko będzie zielonogórzanom wygrać eWinner 1. Ligę. Potoniec, który pracował w klubie przez ponad 10 lat, był nieoceniony. Uczył się u boku Adama Wareckiego, który rok temu oficjalnie przeszedł na emeryturę. W 2019 Potoniec został rzucony na głęboką wodę. To wtedy ówczesny sztab Falubazu popadł w konflikt z Wareckim. Potoniec został sam i to nie niego spadły obowiązki związane z przebudową toru. Potoniec rzucony na głęboką wodę Przebudowę zarządził były trener Adam Skórnicki. Z toru zgarnięto od 35 do 40 centymetrów nawierzchni. W sumie wywieziono 1200 ton materiału. Tor był strasznie twardy, na zewnątrz była taka mocno zaschnięta skorupa, więc trzeba było potężnej maszyny, by to wszystko rozkruszyć. Potoniec pilnował prac i doprowadził je do szczęśliwego końca. Obecny menadżer Piotr Żyto, ale i też jego poprzednicy, podkreśla, że Potoniec, to był człowiek, do rany przyłóż. Niektórzy toromistrzowie lubią robić tor po swojemu i często gęsto nie słuchają wskazówek szkoleniowców. Potoniec robił, co mu kazano. Od A do Z. Bardzo dbał o szczegóły i powtarzalność przy wykonywaniu kolejnych etapów prac. Były już toromistrz nie tylko pracował przy torze, ale i był też kimś w rodzaju dozorcy stadionu. Mył bandy, wieszał reklamy, pomagał tam, gdzie pojawiał się problem. Falubaz stracił kogoś wyjątkowego Pracowity, obowiązkowy, tak mówią o nim w Falubazie, ale już go nie ma i jakoś trzeba go zastąpić. Klub chce pozyskać toromistrza z zewnątrz. Jeśli jednak się nie uda, to szansę dostanie Piotr Kowalski, który pracował z Potońcem, pomagał mu. W klubie, choć na innym stanowisku, jest też nadal Warecki. On też może zostać poproszony o pomoc. Menadżer Żyto ma wiedzę, która pozwoliłaby mu skoordynować prace i zadbać o dobre przygotowanie toru. Śmierć toromistrza, to nie tylko dramat ludzki i tragedia dla rodziny. Dla klubu to też jest trudne przeżycie. Raz, że odszedł ktoś bliski i ceniony, a dwa, że trudno będzie go zastąpić. A dobry toromistrz, to połowa sukcesu.