Zaczęło się. Okres międzysezonowy, a zwłaszcza czas styczniowo-lutowy to dla prezesów polskich klubów naprawdę nerwowe chwile. Wtedy to zawodnicy startują w turniejach poza Europą, a także organizują sobie treningi na crossie, często absolutnie poza kontrolą klubu. Oczywiście deklarują przy tym, że będą ostrożni, ale słowa słowami, a życie życiem. Wielokrotnie żużlowcy spragnieni adrenaliny korzystają z możliwości jazdy motocyklem w pełnym tego słowa znaczeniu. I regularnie doznają kontuzji. Kontuzji doznają także często zawodnicy biorący udział w turniejach odbywających się w środku europejskiej zimy. Organizowane są one w Australii, USA czy Argentynie. Rok temu wszyscy drżeli o zdrowie Keynana Rewa, który złamał kręgosłup podczas zawodów rozgrywanych na torze... bez band. Zawodnik huknął mocno plecami, ale miał wielkie szczęście i ostatecznie w zasadzie nic mu się nie stało. Teraz mamy już pierwszego poszkodowanego w nowym sezonie. Jest to Adam Ellis z Polonii Piła. Lider solidnie przyłożył. Polonia w strachu? Ellis to nowy żużlowiec Polonii Piła, dla której ma być czołowym ogniwem, bo w sezonie zakończonym kilka miesięcy temu był kimś takim dla Kolejarza Opole, gdzie - nie oszukujmy się - miał dużo większą konkurencję. To właśnie głównie Ellisowi ma być powierzona rola wzięcia na siebie odpowiedzialności za dwucyfrowe zdobycze w meczach Krajowej Ligi Żużlowej. Podczas grudniowych zawodów 28-letni żużlowiec miał bardzo groźny upadek, który w mediach społecznościowych zamieścił jego ojciec. Na filmie niewiele widać, ale można się domyślać, że uderzenie było bardzo bolesne. Prawdopodobnie skończyło się na silnych potłuczeniach. Ojciec Ellisa wspominał też o drobnym urazie obojczyka. To nie wpłynie raczej na przygotowania Adama do sezonu w Europie, ale tak naprawdę nigdy niczego nie można być pewnym. Czasem błahe i niegroźnie wyglądające kraksy mogą nieść poważne konsekwencje, a przecież tutaj mamy do czynienia z upadkiem, który mógł mocno kibiców przestraszyć. A zapewne najbardziej przestraszył działaczy Polonii.