Miasto jest większościowym udziałowcem Stelmet Falubazu Zielona Góra (na drzwiach wejściowych do budynku klubowego wisi nawet tabliczka z napisem urząd miasta) i hojnie wspiera klub dotacjami. Z tą ubiegłoroczną coś jednak poszło nie tak. Tak przynajmniej uważa sąd. Prezydent pominął koszykarski Zastal? - Chodzi o to, że prezydent, rozpisując konkurs na miejskie pieniądze, wymyślił nowe warunki - tłumaczy nam radny Dariusz Jacek Legutowski. - Chodziło to, że miasto miało mieć prawo do audytu i wglądu w dokumenty spółki. Klub radnych Koalicji Obywatelskiej od początku to kwestionował, bo istniała uchwała z 2011 roku, gdzie nie ma mowy o audycie. Sąd potwierdził nasze obawy. Radny Legutowski mówi nam, że przez te nowe warunki konkursu praktycznie wyeliminowano z udziału w nim koszykarski Zastal. - Oni bodaj od trzech lat nic nie dostali. Prezydent miał nawet swego czasu zgodę na zakup akcji Zastalu przez miasto, ale nie zrobił tego. Natomiast coraz mocniej wchodzi w żużel. Rok temu miasto kupiło akcje za 1,9 miliona złotych i jest zdecydowanie większościowym udziałowcem. Konkurs nieważny, Falubaz musi oddać kasę? A co z nieważnym konkursem? - Nie jestem prawnikiem, ale skoro akt prawny został uznany za nieważny, to znaczy, że pieniądze trzeba oddać - mówi radny Legutowski, który nagłośnił całą sprawę w swoich mediach społecznościowych. Pytanie o to, czy konieczny będzie zwrot kasy wysłaliśmy pani Monice Zapotocznej, która jest rzecznikiem prezydenta miasta Zielona Góra, ale i też działa w klubie. Na pytanie o konieczność zwrotu kasy przez klub odpowiedziała krótko. - Nie. Jednak już prawnik Jerzy Synowiec tłumaczy nam, że Falubaz nie tylko będzie musiał zwrócić pieniądze, ale i może mieć kłopot z jej pozyskiwaniem w najbliższych konkursach. W każdym razie konieczność zwrotu kwoty 1,5 miliona złotych to byłby kolejny cios w Falubaz, który ostatnio zmaga się ze sportowymi przeciwnościami losu. Zwolniono trenera Piotra Żyto, kontuzji nabawił się czołowy junior Dawid Rempała, a poza tym klub ma problem z seniorami, którzy krzywo patrzą na to, że muszą oddawać biegi Mateuszowi Tonderowi.