Stelmet Falubaz najgorsze ma już za sobą. Udało im się za drugim razem opuścić zaplecze elity i po dramaturgii utrzymać się w PGE Ekstralidze. Teraz klub chce walczyć o najwyższe cele. Transfer Leona Madsena to dopiero początek. Falubaz ma twardy orzech do zgryzienia, jeden z nich do odstrzału Prezes Adam Goliński już zapowiedział, że w ciągu najbliższych trzech lat Falubaz ma sięgnąć po mistrzostwo Polski. Już w tym roku należy spodziewać się kolejnych ruchów na rynku z ich strony. Oznaczałoby to pożegnanie się z Rasmusem Jensenem lub Przemysławem Pawlickim. Jensen dostał szansę od losu i na razie ją wykorzystuje, ale w nowym sezonie poprzeczka będzie zawieszona bardzo wysoko. Musi punktować dużo lepiej od Pawlickiego, którego może uchronić polskie obywatelstwo. Wszystko zależy od tego, jaką koncepcję składu ustalą działacze. Jeśli zdecydują się na jazdę z McDiarmidem na U24, to Pawlicki będzie im potrzebny. Chyba, że ściągną jakiegoś Polaka. Dojdzie do trzęsienia ziemi, transfery gwiazd na horyzoncie Falubaz ma ograniczone pole manewru. Na giełdzie transferowej jest deficyt polskich zawodników. Tym bardziej, kiedy Rosjanie (Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow), posiadający polski paszport, przedłużyli swoje kontrakty do końca 2026 roku. Do wyjęcia mogą być zatem Maciej Janowski lub Dominik Kubera, o którym głośno mówił Goliński. Ten drugi scenariusz wydaje się jednak praktycznie nierealny. Zielonogórzanie znów mogą zapuścić sidła także na Fredrika Lindgrena lub Jacka Holdera. To byłby racjonalny ruch, ponieważ jednocześnie wzmocniliby swój skład i osłabili głównego rywala z Lublina. Choć wielkie transfery przeprowadza się z wyprzedzeniem, to niewykluczone, że w tym roku będzie inaczej. Wszystko przez system rozgrywek. Z tego względu przyszłość Martina Vaculika i Andersa Thomsena stanie pod znakiem zapytania. To dlatego, że ebut.pl Stal najprawdopodobniej czeka walka o utrzymanie w fazie play-down. Ważną kwestią będzie też kondycja finansowa klubu.