Najgorszy scenariusz w przypadku Stali nie ziścił się. Klub spłacił zawodników, a prezes Dariusz Wróbel ogłosił, że uzyskanie licencji jest już na wyciągnięcie ręki. To dobra wiadomość, zwłaszcza dla zespołu z Zielonej Góry. Dzięki temu, poza zyskami z derbów, Falubaz będzie mógł przeprowadzić hitowy transfer, który ma odmienić oblicze drużyny. Było blisko, by do transferu nie doszło Brak licencji dla Stali oznaczałby, że w PGE Ekstralidze wystartowałaby Fogo Unia Leszno. W takim wypadku Ratajczak nie trafiłby do Falubazu, co byłoby ogromnym ciosem dla klubu - zostaliby bez wartościowego juniora. W takiej sytuacji zespół miałby trudności z walką o medale, bo bez solidnego młodzieżowca ciężko rywalizować z najlepszymi. Sam Oskar Hurysz to zbyt mało, by liczyć na sukcesy. W trakcie sezonu Falubaz sfinalizował także transfer Leona Madsena. Duńczyk może zarobić w Zielonej Górze nawet 5 milionów złotych. Bez Ratajczaka te pieniądze mogłyby być wydane na marne, bo Madsen został sprowadzony z myślą o walce o najwyższe cele, a nie o utrzymanie. W tle wielkie pieniądze, które mają pomóc w walce o medale Licencja dla Stali oznacza, że wstępne porozumienie Falubazu z Ratajczakiem najprawdopodobniej zostanie zrealizowane. Koszty rocznego wypożyczenia są znaczące. Z nieoficjalnych źródeł bliskich Falubazowi słyszymy, że Unia Leszno może otrzymać około 500 tysięcy złotych za roczne wypożyczenie. Sam Ratajczak ma zainkasować podobno około 700 tysięcy za podpis i 7 tysięcy za każdy zdobyty punkt. Przy założeniu, że uzyska 100 punktów w sezonie, całkowity koszt tej operacji wyniesie 2 miliony złotych - co stanowi ogromną sumę jak na wypożyczenie. Inwestycja ta jednak się opłaci, jeśli klub awansuje do play-offów. Strefa medalowa przynosi korzyści finansowe i większe zainteresowanie sponsorów. To oznacza, że 7-krotny mistrz Polski ponownie aspiruje do walki o najwyższe cele. Dzięki wsparciu miliardera, Falubaz może znów wrócić na szczyt.