- Jeśli chodzi o Polonię i Falubaz, to z całą pewnością mamy kandydatów do finału. Uważam jednak, że są jeszcze co najmniej dwie drużyny, które nie będą stać z boku i patrzeć. Mam na myśli Wilki Krosno i Orła Łódź - przewiduje Jacek Frątczak. - Falubaz typowano jako faworytów jeszcze zanim przedstawili skład. Wyglądają na papierze bardzo porównywalnie do Polonii. Wśród seniorów mają delikatną przewagę, ale U24 i juniorzy to plus dla Polonii - zauważa były menedżer. Polonia zgarnęła duże nazwiska, których nie chciano w PGE Ekstralidze. Ewentualny awans z bydgoskim klubem może być dla nich jedyną drogą do powrotu w szeregi najlepszych. - Dla nich awans może być ostatnią szansą na to, by jeszcze pojeździć w PGE Ekstralidze. Zagarowi, Miedzińskiemu czy Bjerre będzie naprawdę trudno tam wrócić, jeśli nie wejdą z Polonią. Mają najszybszą możliwą autostradę właśnie w przyszłym roku. W Falubazie żużlowcy tacy jak Max Fricke spokojnie jeszcze mogą do elity trafić. Determinacja tych najbardziej doświadczonych w Polonii moim zdaniem będzie bardzo duża. Falubaz Zielona Góra - awans albo śmierć W Zielonej Górze presja na awans jest potężna. Jeden z największych polskich ośrodków ostatnich lat poza PGE Ekstraligą na dłużej niż jeden sezon? W mieście nie chcą w ogóle o tym słyszeć. - Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, brak awansu w Zielonej Górze jest na dziś scenariuszem niewyobrażalnym. Gdyby się nie udało, konsekwencje mogłyby być ogromne. Nie ma tutaj planu B. Awans albo śmierć - zapowiada Jacek Frątczak. Wielu ekspertów zwraca uwagę na to, że z kolei bardzo zaawansowany wiek seniorów Polonii to znów stąpanie po cienkim lodzie. Takim zawodnikom łatwiej przecież o kontuzję. Nasz rozmówca jedna widzi to inaczej. - W przypadku takiego projektu jak awans do PGE Ekstraligi, mówiłbym tu o atucie doświadczenia. Spokój i koncentracja będą tu kluczowe, a takich rzeczy można właśnie oczekiwać od żużlowców w tym wieku. Polonia nie będzie czekać i jeśli będzie szansa, to awansują. Bez kalkulacji. Nie po to się płaci takie pieniądze, żeby potem niczego sportowo nie osiągnąć.