Zbliża się sezon w PGE Ekstralidze. Jedną z największych zagadek jest kwestia przyszłego spadkowicza. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że w tym kontekście wymienia się przede wszystkim trzy zespoły z Zielonej Góry, Grudziądza i Leszna. Tak naprawdę trudno wskazać drużynę, która rzeczywiście spadnie. Uważam, że potencjał kadrowy tych klubów jest bardzo zbliżony. Unia Leszno zależna jest przede wszystkim od Janusza Kołodzieja. W Grudziądzu mocno postawili na Australijczyków. Myślę, że Jason Doyle może się tam sprawdzić. Niewiadomą dla mnie jednak jest Max Fricke, a przede wszystkim Jaimon Lidsey. Zagadkowa kontuzja Piotra Pawlickiego W Zielonej Górze zaś nie wygląda to źle, ale nie wiem, czy bracia Pawliccy, Jarosław Hampel, Jan Kvech i Rasmus Jensen wystarczą do utrzymania. Nie chciałbym bawić się w typowania, ale gdyby ktoś przyparł mnie dziś do muru i kazać wskazać drużynę, która spadnie, to chyba ostatecznie postawiłbym na Falubaz.Dlaczego akurat na nich? Martwi mnie kontuzja Piotra Pawlickiego. Wiem, że klub zapewnia, że nie wpłynie ona negatywnie na jego przygotowanie do rozgrywek, ale cała ta sytuacja jest mocno niepokojąca. Poza wszystkim myślę, że nie bez znaczenia będzie dopasowanie się zawodników do własnego toru i szukanie punktów przede wszystkim w meczach u siebie. Kto w tym aspekcie może być najmocniejszy? Sadzę, że z atutem własnego toru źle nie było nigdy w Grudziądzu. W Lesznie pewnie też sobie poradzą. Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden ciekawy aspekt. W Grudziądzu i Lesznie zadebiutują nowi trenerzy. Ten sezon będzie dużym wyzwaniem dla Roberta Kościechy i Rafała Okoniewskiego. Jestem ciekaw, jak sobie poradzą w nowej roli. Ten aspekt pewnie też nie będzie bez znaczenia. Dlatego analizując kwestię przyszłego spadkowicza widzę naprawdę wiele czynników, które mogą zadecydować o sukcesie danej drużyny, a wskazanie tej jednej drużyny, która zostanie zdegradowana jest naprawdę trudne.