Ekstraliga U24 jedzie już 2 lata. Władze polskiego żużla wymyśliły, że skoro ten sport umiera w Anglii, Szwecji, Danii czy Australii, to musimy nad Wisłą stworzyć warunki do rozwoju talentom z całego świata. U nas miało powstać coś w rodzaju kuźni dla nastoletnich perełek, czy diamentów. Prezesi pytają: gdzie te talenty? Topimy miliony! Akurat PGE Ekstraliga podpisała kontrakt telewizyjny z Canal+ na 240 milionów na 4 lata. Wychodziło po 60 milionów rocznie. Każdy klub dostaje 6,1 miliona rocznie. Władze Ekstraligi zaleciły prezesom, by każdy z nich utworzył zespół młodzieżowy wzorowany na piłkarskiej Młodej Ekstraklasie. Sugerowano, by na ten cel przeznaczać 2-2,5 miliona rocznie. I teraz część prezesów narzeka. Mówią, że projekt przez 2 lata pochłonął 40 milionów złotych, a efektów nie ma. - Gdzie te talenty z Ekstraligi U24. Topimy miliony. Moglibyśmy te pieniądze lepiej wydać - narzeka jeden z prezesów, prosząc nas o zachowanie anonimowości. Zna prezesa, który zacierał ręce, że na Ekstralidze U24 uda mu się oszczędzić Co do żużlowców, to zgoda. Przez te 2 lata Ekstraliga U24 nie wychowała żadnego zawodnika, który przebiłby się do PGE Ekstraligi. Co do pieniędzy, to wyliczenia z 40 milionami są chyba mocno przesadzone. Byłoby tyle, gdyby każdy klub wydawał faktycznie 2,5 miliona rocznie. Osiem klubów, dwa lata, rachunek jest prosty. - Problem w tym, że ja w to nie wierzę. Osobiście znam prezesa, który martwił się, jak usłyszał, że będzie musiał wydać 2,5 miliona, a potem zacierał ręce, ciesząc się, że zrobi to za 800 tysięcy - odpowiada trener Tomasz Bajerski. Od jednego z menadżerów słyszymy, że prezesi w klubach faktycznie robią, co mogą, żeby objechać Ekstraligę U24 za grosze. Oszczędzają na projekcie, z którego będą korzystać w przyszłości, żeby teraz mieć na gwiazdy. Ekstraligę U24 traktują jak zło konieczne. Dostają 500 złotych za punkt. Rzadko coś więcej Zagraniczne talenty dostają na ogół zwrot za przejazdy, mają opłacony hotel, czasem dorzuca się im serwis silnika co 30 biegów w cenie. Stawki? Od 500 do 800 złotych za punkt. Rzadko się zdarza, by jakiś klub poważnie zainwestował w zawodnika. Tak, jak to zrobiła na przykład ebut.pl Stal Gorzów, która dla swojej wschodzącej gwiazdki Mathiasa Pollestada kupiła dwa kompletne motocykle. A tylko taka inwestycja połączona z dużą liczbą meczów może dać efekt. - Jak w ogóle można mówić, że topimy miliony - dziwi się Stanisław Chomski, trener Stali. - Jak się posadzi drzewko, to na owoce trzeba poczekać. A i to nie wystarczy. Tu trzeba działać. Ja sam zorganizowałem w Gorzowie sześć, czy siedem campów dla młodych. Szukamy, próbujemy. Z Birkemose nam nie wyszło, choć talent był ogromny. Salonen też poszedł teraz do drugiej ligi, bo głowa nie ta, ale z tymi młodymi tak jest. Z pięciu zdolnych rośnie jeden ligowy zawodnik. Polscy trenerzy potrzebowali 5 lat Szkoleniowiec tego nie powiedział, ale jasno z jego słów wynika, że tych 5 zdolnych nie znajdzie się, płacąc grosze i oszczędzając na sprzęcie. Bo talenty często przyjeżdżają z niczym. Mają stare motocykle, części przystosowane do jazdy w klasie 250cc, ale na jazdę na dużych motocyklach nie są gotowi. - I trzeba im poświęcić czas, i dać coś, na czym będą mogli jeździć. Chwalimy polskich trenerów Roberta Kościechę i Mariusza Staszewskiego za szkolenie. Oni jednak potrzebowali pięciu, czy nawet sześciu lat, żeby tych pochwał doczekać. Tyle ten proces trwa. Muszą być jednak zaangażowani szkoleniowcy i kasa, bo za milion nie da się tego zrobić. Jak dajemy milion, to faktycznie go topimy - zauważa Bajerski. - Szczerze, to dziwię się, że w ogóle jakiś prezes mówi o marnowaniu milionów na Ekstraligę U24. Przed chwilą zakończył się camp Ekstraligi, na którym były talenty z całego globu. Można było znaleźć kogoś zdolnego do Ekstraligi U24. Nie widziałem jednak żadnego trenera na campie. Nikt nie przyjechał tych perełek pooglądać. To pokazuje, że my Ekstraligę traktujemy jak zło konieczne - uważa Chomski. Polska liga U24 traktowana jak najlepsze liceum - Rodzice chcą wysłać swoje dziecko do najlepszego liceum. I rodzice tych zagranicznych zawodników zachowują się tak samo. Oni chcą wysłać swoje dzieci do nas, do naszej ligi. Jednak, jeśli to nasze liceum nie da im sprzętu i fachowej pomocy, to nic z tego nie będzie. Wielu z nich jest surowych technicznie, wymaga nauki. Przyjechał chłonny wiedzy chłopak z Węgier. U nas miałby szansę się rozwinąć, ale pozostawiony sam sobie przepadnie - dodaje Chomski. Trenerzy mówią, że prezesi, zamiast narzekać na Ekstraligę U24, powinni faktycznie wykładać na ten cel 2 miliony rocznie i wykazywać większe zaangażowanie. Szukać zawodników i dawać im szansę. Obaj też postulują zmiany. Chomski uważa, że nie powinno się ograniczać juniorom startów w Ekstralidze U24 i wykreślać zawodników, którzy przekroczą pewną średnią. Bo talenty rywalizując z Cierniakiem, Kowalskim czy Miśkowiakiem mogłyby się wiele nauczyć. - Teraz nie mówmy o topieniu milionów. Dajmy tej lidze jeszcze 2,3 lata i wtedy oceniajmy. Tylko faktycznie zacznijmy te miliony wydawać - przekonuje Bajerski, bo zdaniem szkoleniowców najwyżej cztery kluby angażują większe środki w Ekstraligę U24, a reszta na tym oszczędza i szuka zawodników tanich, a nie zdolnych. Byle zmieścić się w milionie, byle słupki w excelu się zgadzały.