Zapraszamy na drugą część rozmowy z Joe Parsonsem, przedstawicielem firmy Monster Energy - głównego sponsora cyklu Grand Prix oraz Drużynowego Pucharu Świata. W rozmowie z Parsonsem poruszono temat sponsoringu PGE Ekstraligi, tunerów żużlowych, ekspansji cyklu Grand Prix poza granice Europy oraz wiele innych wątków. Pierwszą część rozmowy można przeczytać klikając tutaj. DPŚ co sezon? Mamy jasne stanowisko! Mateusz Wróblewski, INTERIA SPORT: Przechodząc do motocykli, ich wybór w sporcie żużlowym również jest niewielki. Joe Parsons, MONSTER ENERGY: - Mówimy o czterech, może pięciu nazwiskach tunerach. W mojej ocenie to nie są mistrzostwa świata żużlowców, ale mistrzostwa świata tunerów. Może dobrym pomysłem byłoby, by prezentować na grafice przed każdym wyścigiem, na silniku od jakiego tunera jedzie dany zawodnik? Wówczas moglibyśmy mówić o umiejętnościach żużlowców, a nie o ich sprzęcie. No tak. Teraz zdarzają się sytuacje, kiedy jeden z zawodników przychodzi do tunera, mówi, że chce najlepszy silnik, kładzie pieniądze na stół i zastrzega, że nikt inny nie może dostać tak dobrego silnika, jak ma on. Tuner się na to zgadza, a gdy przychodzi inny klient, dostaje silnik z innymi komponentami. To wielka gra ze strony tunerów. Silniki nie są takie same, choćby ze względu na części. Tam jest dużo metalu, a metal nie jest idealny. Mogą zachodzić różnice choćby w obudowie, przez które jedna jednostka może się szybciej nagrzewać, a inna szybciej chłodzić. To nie wina tunerów, ale samego materiału, kiedy wyrabiane są obudowy. Żużel to z jednej strony piękny sport, a z drugiej strony prosty i zarazem skomplikowany. Przygotowali limitowane gadżety. Tylko nieliczni będą je mieć! Wracając jednak do samego DPŚ-u, czy jako sponsor przygotowaliście dla fanów coś więcej, niż podczas rund Grand Prix? Coś specjalnego? Podczas rund GP mamy tylko jeden dzień. Jesteśmy ograniczeni tym, co możemy zrobić. Podczas DPŚ-u mamy kilka dni więcej. Przygotowaliśmy edycję limitowaną koszulek z okazji Pucharu Świata, których nigdzie nie można kupić. Są przeznaczone na rozdanie. Jest ich 500. Przygotowaliśmy także okazjonalne flagi na rozdanie kibicom. Ściągnęliśmy także Darcy’ego Warda wraz z rodziną z Australii, więc kibice będą mogli się z nim spotkać. Ściągnęliśmy także motocykl trialowy. Robimy pokazy z tym motocyklem trzy razy dziennie. Czy jest szansa na powrót Monster Girls pod taśmę? Wiadomo, że nie są podprowadzającymi od początku tego sezonu. To decyzja FIM i Discovery, by Monster Girls nie stały pod taśmą. Widzimy, co dzieje się na świecie. Każdy może odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego już ich nie ma pod taśmą. To nie była decyzja Monster Energy. Jesteśmy tylko sponsorem, nie mamy prawa wpływać na takie decyzje. Monster Girls są jednak w Strefie Fana przed zawodami oraz towarzyszą zawodnikom w trakcie dekoracji. Jedyne co się zmieniło, to ich pokazywanie w telewizji. Dla mnie, jako fana motoryzacji, kobiety zawsze towarzyszyły zawodnikom na torze i nie widzę w tym nic złego. Ale jestem Amerykaninem, a my wciąż to robimy. Grand Prix poza Europą? To ogromne koszty Czy jako sponsor cyklu GP rozmawiacie z Discovery o ekspansji cyklu poza Europę? Na waszą markę mogłoby to korzystnie wpłynąć. Z kosztami jakiego rzędu się to wiąże? To bardzo wysoki koszt. A kto go pokryje? Wolałbym zobaczyć Grand Prix choćby w Barcelonie. Ten sport nie ma tyle pieniędzy, by podróżować po świecie. Takie pieniądze ma choćby MotoGP z wielkimi fabrykami, jak Yamaha, Honda, Suzuki. Mamy jeszcze inne europejskie rynki, które można ruszyć. Czy chcielibyście wkroczyć bardziej w żużlowy rynek i zasponsorować choćby żużlową Ekstraligę? Mam bardzo dobre relacje z Wojciechem Stępniewskim i oczywiście rozmawialiśmy na ten temat. Osobiście stawiam wyżej zmagania Ekstraligi niż Grand Prix, bo ten sport żyje w Polsce. Nawet w Szwecji, Danii czy Wielkiej Brytanii ten sport nie żyje. Polska trzyma rynek. Byłoby świetnie współpracować z Ekstraligą. Gdzie zatem pojawia się problem? Jeśli organizujemy imprezy tylko w jednym państwie, to oddział jednego państwa firmy musi za to zapłacić. Kiedy sponsorujemy międzynarodowy cykl, to międzynarodowy budżet za to płaci. Ekstraliga musiałaby mieć międzynarodowy przekaz. To byłoby zresztą z korzyścią dla samej ligi. Wówczas Monster Energy mógłby się w to włączyć. Za wszystkich zawodników, których mamy pod swoją marką płaci nasz międzynarodowy budżet. Dlaczego? Bo jeżdżą nie tylko w Polsce, ale w wielu innych krajach. Przy międzynarodowym przekazie, być może i międzynarodowi sponsorzy włączyliby się do współpracy z Ekstraligą. Na ten moment liga opiera się tylko na lokalnych firmach. Rozszerzając działalność, do ligi mogłoby spłynąć więcej pieniędzy, co korzystnie wpłynęłoby na jej rozwój.